To był rok, w którym obchodziłam swoje ostatnie urodziny z dwójką z przodu. Trochę mnie to dobiło, ale koniec końców uznałam, że to nie oznacza automatycznie końca świata i życia.
Zaliczyłam trochę wyjazdów, zwłaszcza w okresie od czerwca do listopada. Najwięcej czasu, bo 3 dni spędziłam w Warszawie.
W dalszym ciągu pozbywałam się tego, co zbędne, kupowałam także w większości to, co faktycznie było mi potrzebne. W dalszym ciągu nie określiłabym siebie jednak mianem minimalistki.
Zadbałam w końcu o jako taki rozwój, chociażby o poprawę swojego angielskiego. I naprawdę jest z nim coraz lepiej.
Przeczytałam zawrotną liczbę 36 książek.
Byłam mocno aktywna na Instagramie. Nie oznacza to jednak, że nagle zaczęłam nadmiernie epatować swoją prywatą, bo są jakieś granice. No i ważne, że poznałam wiele ciekawych kont, z których mogę czerpać naukę.
W miarę możliwości dystansowałam się od toksycznych osób, a lista niestety jest spora.
Blog poszedł na długie miesiące w odstawkę i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czemu.
Na dwa dni przed końcem roku wygrałam 5 dych w zdrapce. Czyżby to zwiastowało bogactwo? :D
No cóż, szczęśliwego 2023!