poniedziałek, 6 listopada 2017

Spokojnie, to tylko Piotrków



Piotrków Trybunalski. Jedno z największych miast w województwie łódzkim (tak, zaraz po dość ogromnej Łodzi), a i w skali Polski nie prezentuje się najgorzej pod tym względem. A niby taki on niepozorny. Ale ja właściwie nie o tym. Dziś będzie o moim Piotrkowie.



Gdy byłam młodsza, postrzegałam Piotrków jako coś w rodzaju wielkiej metropolii, a jakieś większe zakupy w tym mieście urastały do rangi światowego wydarzenia. W sumie nic dziwnego - w dupie byłam, gówno widziałam. I oczywiście, będąc tu z rodzicami, byłam skazana na ich decyzje odnośnie miejsc, do których się udamy. Zmieniło się to dość późno, bo dopiero w wakacje poprzedzające moje pójście do liceum. Wtedy to zrobiłam sobie zdjęcia do legitymacji, złożyłam papiery do "czwórki" i kupiłam parę ciuchów w nieistniejących już sklepach. Innymi słowy, typowe wakacje typowej szesnastolatki.



Mijały miesiące, lata, coraz lepiej poznawałam Piotrków. Także i ja w końcu uznałam to miasto za dość małe. Dobrze jest tak przemieszczać się z punktu A do B na piechotę lub emzetką nie w godzinę, a 15 - 20 minut. Także nie ma problemu, by czasem zboczyć ze znanych ulic. Poznawać coś więcej niż rynek czy Focus, gdzie pałęta się czasem za dużo ludu (choć to i tak nic w porównaniu z tłumami w Krakowie). Zaobserwować pewne, choćby i najsubtelniejsze zmiany, jakie ostatnio tu zaszły. Przejść się po parkach. Czasem nawet porozmawiać przez chwilę z kimś znajomym.

Nierzadko najlepiej mi się tu myśli. W końcu na ogół nikt nie zawraca mi głowy. Czasem mam ochotę gdzieś zapisać coś z tego, co siedzi mi w głowie/zaobserwowałam, ale nie zawsze jest taka możliwość. A np. widok kogoś nietypowo ubranego (i komu zazdrościłam odwagi) czy dziwnego tytułu jakiejś książki można szybko zapomnieć. Także niby w tym mieście nie dzieje się wiele, ale jednak nie jest aż tak nudno. Przynajmniej dla mnie.

I tak najważniejsze jest to, że wiem, gdzie tu znajdę najlepsze pierogi z kapustą i grzybami.

Twarzoksiążka.