poniedziałek, 28 stycznia 2019

#26



Dziś są moje urodziny. Już jestem w tym wieku, kiedy to zaliczam się do grona osób dobiegających trzydziestki. Przybywa zmarszczek i siwych włosów. Takie tam efekty uboczne starzenia się.

Chciałabym napisać, że część moich rówieśników wciąż co sobotę idzie w melanż, a reszta bierze śluby i płodzi potomstwo. Zauważyłam jednak, że tych ostatnich jest więcej, przynajmniej tak wynika z Twarzoksiążki. Oczywiście gratuluję, super, ale zdecydowanie wciąż nie zamierzam podążać tą drogą. Ta pierwsza zresztą też średnio mi pasuje. Czyli nic nowego.

Liczba 26 raczej nie stanowi jakiegoś przełomu w moim życiu. Wciąż kocham czarne ciuchy - zarówno w wydaniu niegrzecznym, jak i bardziej stonowanym. Wciąż słucham Delain na przemian z Lady Gagą. Wciąż kocham pisać, choć nie zawsze dobrze mi to wychodzi.

Często zarzucam sobie, że w porównaniu z niektórymi osobami w moim wieku nie osiągnęłam niczego znaczącego. Wiem jednak, że jeszcze mam szansę, jeśli znajdę w sobie siłę, by dążyć do wyznaczonych celów. Nie wszystko się uda, ale takie jest życie. Poza tym z nikim się nie ścigam, robię swoje. I tyle.

środa, 23 stycznia 2019

O Bridget Jones (tej książkowej) słów parę



Niedawno byłam w najbliższym Empiku. Miałam tam zamiar kupić pewną książkę. Jednak w oczy rzucił mi się Dziennik Bridget Jones. Pomyślałam sobie, że najwyższy czas przypomnieć sobie przygody zwariowanej kobiety po trzydziestce, które ostatnio czytałam jakoś w wieku gimnazjalnym. O czym myślałam w trakcie czytania i później?

Przede wszystkim nie nastawiałam się na głęboką, wysokich lotów literaturę, tylko przyjemne czytadło. I to dostałam. Ponadto książkę czyta się szybko i to kolejny plus.

Ciężko jest być singielką po trzydziestce. Krewni, znajomi i ich znajomi są ciekawi, jak tam twoje życie uczuciowe. Może nastąpił w nim jakiś progres? Nie wypada odpowiedzieć czegoś w stylu A chuj cię to obchodzi. Choć pewnie znajdą się nonkonformiści niebędący w takim wypadku niewolnikami konwenansów, ale to nie Bridget, która odpowiada W porządku. 

Wiele kobiet może łatwo utożsamić się z Bridget. Niejedna z nas w końcu ma na koncie związek lub chociaż randkę z jakimś chujkiem, jest beznadziejną kucharką, wciąż zalicza przypał za przypałem, zastanawia się, czy wymigać się od spędów, na których omawiane jest jej życie uczuciowe i dochodzi do wniosku, że noworoczne postanowienia są gówno warte.

Na koniec jakiś optymistyczny akcent. Z książki płynie przesłanie, że prędzej czy później ktoś pokocha nas takie nieidealne.

poniedziałek, 14 stycznia 2019

5 lat bloga



Tak, stało się. Blogowi wybiło właśnie 5 lat. A mogłoby się wydawać, że zaledwie wczoraj uciekłam na dobre z Onetu. Czas szybko leci i nic się na to nie poradzi. Jak na dzień dzisiejszy prezentują się statystyki? 93919 wyświetleń, 137 obserwatorów, 143 polubienia fanpejdża. Może i te liczby szału nie robią, ale myślę, że jest w miarę dobrze zważywszy na fakt, że przez te 5 lat zdarzały mi się dłuższe przerwy od bloga.

Od statystyk ważniejsi są jednak ludzie. Ci, którzy się ze mną zgadzają i ci o nieco odmiennym zdaniu. Jest fajnie. Jest różnorodnie. Ciekawe komentarze od naprawdę mądrych ludzi, które często skłaniają do myślenia. Inspirują. Mam nadzieję, że tutaj będzie takich więcej. Choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że czerń co niektórych odstrasza, więc nigdy nie będzie to blog dla tłumów.

Przez te 5 lat nauczyłam się między innymi tego, że pomimo bycia introwertyczką nie muszę siedzieć w kącie, aż znajdą mnie. Naprawdę nie ma nic złego w promowaniu bloga, zwłaszcza gdy uznam, że dany tekst jest naprawdę dobry i zasługuje na to, by więcej osób się z nim zapoznało. Nigdy nie będę największą atencjuszką na świecie, ale bez przesady.

Życzę sobie, bym wytrwała tu przez kolejne lata i bym napisała na nowo coś ciekawego, bo od sierpnia panuje mały regres. I byście zostali ze mną, jak do tej pory :)

sobota, 5 stycznia 2019

2018 - podsumowanie



Mam niezły zapłon, bo dopiero teraz zabieram się za podsumowanie mojego 2018 roku. Jaki był? Na pewno nie jakiś przełomowy, ale czy każdy musi taki być? No to zaczynam.

Tradycyjnie nie tworzyłam listy noworocznych postanowień i nawet stworzyłam o tym tekst, który okazał się jednym z najpopularniejszych w historii bloga z prawie tysiącem wyświetleń. Mowa o rok, stara ja__.

Skończyłam 25 lat i uświadomiłam sobie, że pod pewnymi względami nie chcę żyć jak moi rówieśnicy. I wciąż się tego trzymam.

Miałam wiele planów podróżowych, które nie wypaliły. Ale to dobrze, bo częste wyjazdy nie są dla mnie.

Zaliczyłam jedynie trzy wizyty w Łodzi, w tym dwie na spontanie i uświadomiłam sobie, że jednak wolę choć trochę bardziej zaplanowane wyjazdy do tego miasta. Bo trochę mnie przytłacza.

Kontynuowałam spotkania ze znajomymi poznanymi w różnych zakątkach Internetów i po raz kolejny przekonałam się, że warto. Więc na pewno do nich wrócę.

Zdarzyło mi się pokonać wiele kilometrów rowerem, a następnego dnia normalnie spotkać się ze znajomymi w Piotrkowie. Czyli wychodzi na to, że nie jest tak źle z moją siłą fizyczną.

Napisałam 34 lepsze i gorsze teksty na bloga, także było pod tym względem lepiej niż w poprzednich latach. Zmieniłam też jego nazwę i adres oraz zrezygnowałam z dotychczasowego nicku.

Ścięłam włosy na tak krótko jak jeszcze nigdy, a następnie przefarbowałam je na czarno. Uważam, że to wygląda super, choć nie jestem jakąś pięknością.

Zaczęłam w końcu dbać o zdrowie psychiczne, a ta sprawa od dłuższego czasu potrzebowała ogarnięcia.

Przeczytałam mniej książek niż w poprzednich latach, z czego oczywiście nie jestem zadowolona. Podobnie rzecz ma się z obejrzanymi filmami.

Wciąż kwitło moje zainteresowanie psychologią, więc kupowałam sporo czasopism o tej tematyce.