Ostatnio chciałam w końcu wrócić do pisania o książkach lub przynajmniej jednej książce, która dopiero przy drugim przeczytaniu w jakiś sposób mnie poruszyła, a nawet sprawiła, że poleciało trochę łez. Niestety popełniłam typowy błąd: przejrzałam recenzje na lubimyczytac.pl i po niedługim czasie zaczęłam przyłapywać się na myśleniu tak jak ich autorzy. A przecież miałam przedstawić moje i tylko moje poglądy. Miałam jak zawsze się wyróżnić jakoś.
Właśnie, wyróżnianie się. Czy jest warunkiem koniecznym w blogosferze? A może można się bez tego obyć i pogodzić się z tym, że istnieją ludzie, którzy myślą podobnie? A może dobrze byłoby znaleźć jakiś złoty środek? I w ogóle co można rozumieć przez wyróżnianie się? Pisanie na tematy kontrowersyjne? Niee, to stary i sprawdzony sposób. Pisanie oryginalnym stylem? O, to już prędzej podpięłabym pod tę definicję.
Kiedyś to miałam. Taki niepowtarzalny styl, po którym było widać, że to ja, a nie ktoś inny. I nie była to tylko moja opinia. Nie potrafię już niestety do niego wrócić. Czy oznacza to, że zlałam się totalnie z szarą masą? Nie do końca. Jednak tęsknię trochę za tamtą mną. Obecna ja również ma sporo do przekazania, jednak tamtym dawnym stylem przyciągałam tu więcej osób niż obecnie. I byłam odrobinę zabawniejsza.
Na pewno im mniej zaglądam na wszelkie portale, tym prędzej jestem w stanie napisać coś bardzo mojego. Wyróżnianie się na siłę nie jest moją bajką. Nie ma tu noszenia jakichś dziwnych ciuchów, których nie lubię, czy kręcenia tyłkiem. Kontrowersyjne tematy czasem się pojawią, ale ostatnio jestem za jakąś taką większą delikatnością, co nie oznacza, że już nigdy nie padnie tu jakaś kurwa. I życie toczy się dalej.