wtorek, 25 września 2018

Jak wyróżnić się w blogosferze?



Ostatnio chciałam w końcu wrócić do pisania o książkach lub przynajmniej jednej książce, która dopiero przy drugim przeczytaniu w jakiś sposób mnie poruszyła, a nawet sprawiła, że poleciało trochę łez. Niestety popełniłam typowy błąd: przejrzałam recenzje na lubimyczytac.pl i po niedługim czasie zaczęłam przyłapywać się na myśleniu tak jak ich autorzy. A przecież miałam przedstawić moje i tylko moje poglądy. Miałam jak zawsze się wyróżnić jakoś.

Właśnie, wyróżnianie się. Czy jest warunkiem koniecznym w blogosferze? A może można się bez tego obyć i pogodzić się z tym, że istnieją ludzie, którzy myślą podobnie? A może dobrze byłoby znaleźć jakiś złoty środek? I w ogóle co można rozumieć przez wyróżnianie się? Pisanie na tematy kontrowersyjne? Niee, to stary i sprawdzony sposób. Pisanie oryginalnym stylem? O, to już prędzej podpięłabym pod tę definicję.

Kiedyś to miałam. Taki niepowtarzalny styl, po którym było widać, że to ja, a nie ktoś inny. I nie była to tylko moja opinia. Nie potrafię już niestety do niego wrócić. Czy oznacza to, że zlałam się totalnie z szarą masą? Nie do końca. Jednak tęsknię trochę za tamtą mną. Obecna ja również ma sporo do przekazania, jednak tamtym dawnym stylem przyciągałam tu więcej osób niż obecnie. I byłam odrobinę zabawniejsza.

Na pewno im mniej zaglądam na wszelkie portale, tym prędzej jestem w stanie napisać coś bardzo mojego. Wyróżnianie się na siłę nie jest moją bajką. Nie ma tu noszenia jakichś dziwnych ciuchów, których nie lubię, czy kręcenia tyłkiem. Kontrowersyjne tematy czasem się pojawią, ale ostatnio jestem za jakąś taką większą delikatnością, co nie oznacza, że już nigdy nie padnie tu jakaś kurwa. I życie toczy się dalej.

środa, 19 września 2018

Trochę przemyśleń o jesieni



Jesień. No kto by pomyślał, że się zbliża? Przecież pogodę mamy typowo letnią. I wiecie, co? Przed nami jeszcze wiele ciepłych dni. Niepotrzebnie więc ostatnio wygrzebałam szaliki i rękawiczki z dna szafy. Jeszcze długo nie będą mi one potrzebnie. Porównuję tę jesień z jesienią 2016 - oj, było trochę zimno. Marzłam tamtego października podczas zwiedzania Krakowa i potem czekania na koncert Delain w tym mieście. I padało.

W moim prywatnym języku nie istnieje taki termin jak jesienna melancholia. Melancholijna jestem z natury i wszelkie rozkminy dotyczące sensu życia dopadają mnie dość często. Po co? Na co? Nie wiem, ale tak po prostu jest. To samo z depresją sezonową. U mnie nie jest sezonowa. Jest stała. Ostatnio znów próbuję terapii i leków. Nie wiem, czy kiedykolwiek ten stan się zmieni, ale próbuję jakoś poukładać swoje wnętrze.

Lubię kolorowe liście, swetry (w moim przypadku luźne, dwa rozmiary za duże), brak upałów, ciepłą herbatę, siedzenie pod kocem z książką i takie tam. Może więc ta jesień będzie fajna?

czwartek, 13 września 2018

Pasja i pieniądze



Niektórzy blogerzy i youtuberzy słyszą czasem następujące pytanie: po co od miesięcy/lat robią to co robią, zadają sobie sporo trudu, by jakoś fajnie to wyszło, skoro nie zarabiają na tym. Czyżby w dzisiejszych czasach nie liczyła się pasja, tylko piniondz? A jak nie ma tego piniondza, to nagle to, co robisz (cokolwiek, co po prostu sprawia ci przyjemność) jest nieważne? Nie zgadzam się.

Tego bloga prowadzę od prawie pięciu lat i nie zarobiłam na nim nawet złamanego grosza. Przez ten okres co najmniej kilkakrotnie wytykano mi odstawanie od współczesnych standardów, takich, które prawdopodobnie dałyby mi fejm i hajs. Pomyślmy...na razie obecny wygląd bloga mnie satysfakcjonuje.

Fejm... no cóż, chciałabym, by moje słowa docierały do większej ilości osób, ale czy nagły zalew tysięcy owych (po dziś dzień jest to miejsce dość kameralne) nie przerósłby mnie? Czy faktycznie chcę tej całej sławy? I nie wiem, czy jestem odpowiednio uodporniona na hejty, których wybitnie niewiele otrzymywałam. Oraz czy dałabym radę jeździć na tłumne konferencje blogerów. Ja i tłumy? Bitch, please.

No i zarobki. Czy w takim wypadku pisanie by mi nie spowszedniało? Czy nie stałabym się niewolnikiem jak niektórzy? A może czekałoby mnie wypalenie zawodowe? Czy przepraszałabym za tygodniową przerwę, choć obecnie jest dla mnie czymś normalnym?

Na dzień dzisiejszy pisanie to moja pasja. I mam nadzieję, że tak zostanie, niezależnie od tego, czy fejm i piniondz będą się zgadzały, czy nie. Kocham to miejsce. Kocham blogosferę. Kocham niektórych tworzących ją ludzi. A powyższych rzeczy na razie nie zamierzam sprawdzać.

wtorek, 4 września 2018

Stałe elementy mojego blogowania



Czasem na blogu muszą nastąpić zmiany. To normalne, w końcu sami wraz z upływem czasu nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, co na początku jego pisania. Ja na przykład dziś nie poruszyłabym niektórych tematów sprzed paru lat, bo zdążyły przez ten czas się zdezaktualizować. Nie oznacza to jednak, że zaraz je usunę, bo dobrze jest zaobserwować zmiany, drogę, jaką przeszłam przez te wszystkie lata, by wiedzieć to, co dziś wiem. Jednak na tym blogu pewne rzeczy pozostają niezmienne i dobrze. Dziś właśnie o nich. No to o czym mowa?

1. Czerń.

Kolor, który według paru osób nie przyniesie temu blogowi popularności, a wręcz przeciwnie - odstrasza potencjalnych czytelników. Może tak, może nie, ale faktem jest, że jakoś z tą czernią swego czasu było tutaj więcej osób niż obecnie. Bo mój styl pisania, wówczas podobno niepowtarzalny (dziś już nie potrafię tak pisać), się podobał.
Ponadto otrzymywałam wiadomości, że ta czerń jest spoko. Na dzień dzisiejszy nie zamierzam rezygnować z tego koloru. Bo kto powiedział, że każdy blog musi być biały jak moja skóra, z szablonem z gatunku profeszynol? Zresztą chyba nie jestem w tym momencie gotowa na zalew tysięcy zamiast setek czytelników. Czerń jest super. Lubię ją.

2. Ludzie.

Jedni przychodzą, drudzy odchodzą, co zresztą ma też miejsce w moim realnym życiu. Cieszę się, że tu są. Że czasem zgadzają się z tym, co napisałam, a czasem nie i potrafią zarówno jedno, jak i drugie stanowisko ciekawie uargumentować. Ich komentarze często zmuszają mnie do refleksji. Mądrych mam czytelników. Tak, wiem, po raz drugi to tutaj piszę.

3. Brak hejtu.

To aż dziwne, bo przecież niektóre poruszane przeze mnie tematy mogłyby prowokować hejterów do ataku. Jednak w całej historii tego bloga nic takiego nie miało miejsca, co mnie bardzo cieszy. Ludzie tu umieją się zachować.

4. Wulgaryzmy.

Bo czasem, kurwa, nie da się inaczej. Ale też bez przesady, nie nadużywam ich, bo kilka użytych w jednym zdaniu brzmi komicznie. Ktoś jakiś czas temu zasugerował mi, że to właśnie przez nie nie wybiję się na blogu. Uświadomiłam jednak tej osobie, że znani blogerzy też czasem przeklinają - w końcu tekst musi budzić emocje, by się klikał.

niedziela, 2 września 2018

Jak urządzić dramę na grupie?



Istnieje spore prawdopodobieństwo, że żadna lub prawie żadna grupa na Twarzoksiążce licząca więcej niż tysiąc osób nie ustrzegła się przed dramą. A przynajmniej żadna z tych, w których pisząca te słowa się udziela. Niektórzy nie mogą żyć bez nich, wręcz są one dla nich niczym tlen. Cóż począć w takiej sytuacji? Jak stworzyć porządną dramę? Weteranka grup właśnie naucza. I nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne wcielenie tych rad w życie. No to jazda!

1. Sposób stary jak świat, np. tematy religijne.

Chociażby zarzuć wątek typu jak to u was jest z wiarą. I wystarczy, serio. Poczekaj na ciekawe rozmowy.
- Bóg istnieje.
- A właśnie, że nie.
- A właśnie, że tak.
- To w takim razie istnieje też UFO.
- Pierdol się, leszczu.


2. Donosicielstwo.

Prędzej lub później ktoś na grupie walnie jakieś szczere wyznanie. Takie, które spaliłoby go w oczach pewnych osób. Znasz te osoby? Krok pierwszy: porób screeny. Krok drugi: wyślij je do tychże osób. Krok trzeci: czekaj na rozwój wypadków. Krok czwarty: daj się zdemaskować i zbanować.

3. Odwal coś naprawdę głupiego.

Np. pokaż, co tam masz między nogami. Takie zachowanie ma korzenie w czatach, a na grupie będzie bardziej spektakularne. Gwarantuje ono wprawdzie bana, ale i też dożywotnią (nie) sławę.

4. Tylko ja mam monopol na prawdę.

Autentyk z pewnego anglojęzycznego forum, ale czemu nie mógłby też przyjąć się na grupie? Pewna osoba postanowiła wiele lat temu pożegnać się z karierą muzyczną, z czym niektórzy fani nigdy się pogodzili lub jednak tak, ale w dalszym ciągu lubią wspominać, jaką ten ktoś miał charyzmę, talent, świetny wygląd. A Ty możesz non stop w każdym wątku powtarzać, że to nieprawda i jeśli ktoś nie podziela Twojego zdania, to jest głupi, naiwny, nie wyrósł jeszcze z mentalnej piaskownicy i w ogóle to Twoje twierdzenie powinno być uznane za powszechną prawdę, bo taka jest. Gwarantowany ban.