poniedziałek, 24 lipca 2017

Co z tym blogiem?



Miałam spory dylemat. Zastanawiałam się nad sensem opublikowania tego tekstu. W końcu kogo to wszystko obchodzi? Uznałam jednak, że tym razem to pieprzę. Już zbyt często odpuszczałam.

Jakoś tak wyszło, że od dłuższego czasu moje blogowanie wiąże się w pewnym stopniu z przekraczaniem strefy komfortu. Najpierw odeszłam z Onetu, gdzie pisałam przez prawie 3 lata, choć myślałam, że zostanę tam na zawsze. Tamten blog był czymś w rodzaju pamiętnika, pisanym niby w ukryciu, ale co jakiś czas odkrywanym przez niepożądane osoby pomimo częstych zmian adresu. Potem, już miesiąc po zadomowieniu się w nowym miejscu, pozwoliłam, by o mojej pisaninie dowiedziało się więcej ludu. Dołączyłam do kilku facebookowych grup dla blogerów. Jakieś 2 lata temu ruszyłam też z fanpejdżem. Ale to oczywiście nie wszystko - zaczęłam w końcu poruszać tematy, na jakie wcześniej bym się nie odważyła.
Może i te działania nie spowodowały jakiegoś nalotu tłumów i w ogóle szaleństwa w statystykach, ale za to udało mi się przyciągnąć garstkę naprawdę ciekawych ludzi, których komentarze nierzadko są lepsze od tego, co mam do powiedzenia/napisania. W dodatku nie ma tu hejtu, choć możliwe, że niektóre moje wypowiedzi proszą się o takowy. Innymi słowy jest miło i przyjemnie do porzygu. I o to chodzi :)

Jak to jest teraz? Od jakiegoś roku piszę coraz rzadziej. Chyba wiem, gdzie tkwi przyczyna oprócz tej podanej powyżej, ale wolę zachować ją dla siebie. Za to na pewno teksty są bardziej przemyślane i w przynajmniej 80 procentach oddają to, co pierwotnie chciałam przekazać. Zmieniam się i prawdopodobnie przez to nie jestem w stanie tak śmieszkować, ironizować jak dawniej. A chyba po tym znaczna część czytelników kojarzyła mnie najbardziej. Mimo to jednak tu zostaję. Jako że od zawsze cierpię na nadmyślenie, mam jeszcze sporo pomysłów na jakieś dziwne wywody i takie tam, dlatego też przeleję je na papier, a później tutaj. Przy okazji powoli ruszam z jakimiś drobnymi porządkami. Czarne tło na razie zostaje. Nie wywalę też starszych wpisów, bo czasem dobrze jest się pośmiać. Nie obiecuję pisania co kilka dni, w końcu i ja czasem mam życie, ale może uda mi się częściej wpadać do Was.

No to do napisania!

Twarzoksiążka.

środa, 12 lipca 2017

Wychodzenie ze strefy komfortu? A po co?



Porzuć swoją strefę komfortu. To poza nią dzieją się ciekawe rzeczy. Te i podobne hasła rozbrzmiewają wszędzie. Dosłownie WSZĘDZIE. Nawet jeśli na jakiś czas wyjdziesz z Internetów i ruszysz tyłek nieco dalej niż do kuchni, nagle usłyszysz rozmowę na ten temat w jakimś publicznym miejscu. Miała ona raczej charakter żartobliwy, ale i tak stanowiła ostateczny bodziec do kontynuowania pisania tego tekstu.

Teraz modny jest zwrot wychodzenie ze strefy komfortu. Wcześniej mówiło się po prostu o próbowaniu nowych rzeczy lub przekraczaniu własnych barier. Niektórzy ludzie ot tak, bez choć chwilowego przemyślenia sprawy podejmują się kolejnych i kolejnych wyzwań. I dziwią się, że nie jest zajebiście. A przecież jeden kołcz z drugim twierdzili, że tak właśnie będzie! Inni z kolei zastanawiają się, czy przypadkiem nie jest z nimi coś nie tak. W końcu Iksińska czy Igrekowski mają już za sobą pierdyliard nowych doświadczeń w tym miesiącu, a oni dopiero startują. A tak naprawdę wszystko jest z nimi w porządku - po prostu bardziej szanują swój wolny czas i energię.

Gdy zewsząd słyszę o wychodzeniu ze strefy komfortu, budzi się we mnie coś w rodzaju buntu. A odpierdolcie się wszyscy od mojej strefy komfortu! Na dodatek robi mi się niedobrze na sam widok baaardzo obszernych list nowych rzeczy do zrobienia w rok/miesiąc sporządzanych przez niektórych blogerów. Wiem, że moja pewnie byłaby krótsza i uważam, że to jest ok, bo w końcu nie jestem żadnym pieprzonym robotem.

Z drugiej strony nowe doświadczenia czegoś mnie nauczyły. Może i nie wyleczyły mnie z licznych fobii, ale za to na pewno wiem, czego już nie zamierzam powtarzać i za co dziś zabrałabym się inaczej. I że świat się nie zawali, jeśli czasem odpuszczę. Czasem naprawdę lepiej jest zostać w domu i w spokoju wszystko przemyśleć. I może za jakiś czas znów działać :)

Twarzoksiążka