Porzuć swoją strefę komfortu. To poza nią dzieją się ciekawe rzeczy. Te i podobne hasła rozbrzmiewają wszędzie. Dosłownie WSZĘDZIE. Nawet jeśli na jakiś czas wyjdziesz z Internetów i ruszysz tyłek nieco dalej niż do kuchni, nagle usłyszysz rozmowę na ten temat w jakimś publicznym miejscu. Miała ona raczej charakter żartobliwy, ale i tak stanowiła ostateczny bodziec do kontynuowania pisania tego tekstu.
Teraz modny jest zwrot wychodzenie ze strefy komfortu. Wcześniej mówiło się po prostu o próbowaniu nowych rzeczy lub przekraczaniu własnych barier. Niektórzy ludzie ot tak, bez choć chwilowego przemyślenia sprawy podejmują się kolejnych i kolejnych wyzwań. I dziwią się, że nie jest zajebiście. A przecież jeden kołcz z drugim twierdzili, że tak właśnie będzie! Inni z kolei zastanawiają się, czy przypadkiem nie jest z nimi coś nie tak. W końcu Iksińska czy Igrekowski mają już za sobą pierdyliard nowych doświadczeń w tym miesiącu, a oni dopiero startują. A tak naprawdę wszystko jest z nimi w porządku - po prostu bardziej szanują swój wolny czas i energię.
Gdy zewsząd słyszę o wychodzeniu ze strefy komfortu, budzi się we mnie coś w rodzaju buntu. A odpierdolcie się wszyscy od mojej strefy komfortu! Na dodatek robi mi się niedobrze na sam widok baaardzo obszernych list nowych rzeczy do zrobienia w rok/miesiąc sporządzanych przez niektórych blogerów. Wiem, że moja pewnie byłaby krótsza i uważam, że to jest ok, bo w końcu nie jestem żadnym pieprzonym robotem.
Z drugiej strony nowe doświadczenia czegoś mnie nauczyły. Może i nie wyleczyły mnie z licznych fobii, ale za to na pewno wiem, czego już nie zamierzam powtarzać i za co dziś zabrałabym się inaczej. I że świat się nie zawali, jeśli czasem odpuszczę. Czasem naprawdę lepiej jest zostać w domu i w spokoju wszystko przemyśleć. I może za jakiś czas znów działać :)
Twarzoksiążka
Myślę, że po prostu idea, bardzo spoko idea, została przetworzona do tego stopnia, że straciła całe piękno. Wszyscy o tym mówią i tworzą z niej coraz bardziej niepodobne do niej potworki, i nic dziwnego, że człowiek się buntuje. Ale bez tego wychodzenia nie wyobrażam sobie życia, i obojętnie jak daleko ten szał niszczenia zajdzie, nigdy nie powiem że nie ma po co wychodzić ze strefy komfortu.
OdpowiedzUsuńWiadomo, jest to potrzebne, by jakoś tam się w końcu rozwinąć, co nie zmienia faktu, że takie nachalne promowanie takich działań głównie zniechęca.
UsuńHmm, mnie na szczęście jeszcze nie spotkało to zjawisko, aczkolwiek słyszałem o nim. Uważam, że jest to trochę bez sensu. Moja strefa komfortu jest dla mnie ważna, bo jak sama nazwa wskazuje, czuję się w niej dobrze i nie chcę z niej wychodzić. To, co dla mnie jest fajne znajduje się w mojej strefie, a to co nie jest poza nią i sam najlepiej wiem jak wyznaczać granicę tej strefy. Czasami robię obchód po okolicy, aby się przekonać co i jak :P
OdpowiedzUsuńPiona :D
UsuńMyślę, że pewne mody są pozytywne. Na przykład moda na chodzenie do klubu fitness, bieganie albo właśnie na wychodzenie poza strefę komfortu.
OdpowiedzUsuńAle wszystko ma dwie strony. Jeśli ktoś ciągle mówi tylko o bieganiu albo o wychodzeniu poza strefę komfortu, to można się porzygać. Mnie to zwyczajnie nudzi.
Co do samego przekraczania granic, bardzo podobają mi się słowa Marka Twaina:"Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Podróżuj, śnij, odkrywaj".
Pozdrawiam :)
Są rzeczy, których nigdy nie próbowałam, a które znajdują się poza moją strefą komfortu i których do tego jestem ciekawa. Tego najprawdopodobniej kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńJest też grupa rzeczy poza moją strefą komfortu, której kijem nie tyknę, bo już tam byłam i źle się to skończyło. I dlatego też denerwuje mnie, gdy ktoś w tych sprawach naciska, abym "wyszła ze strefy komfortu". Jak ta osoba wyjdzie poza krawędź klifu, to ja mogę spróbować wyjść poza swój wygodny kokonik :P
Również czasem przejechałam się na tym przekraczaniu strefy komfortu.
UsuńNa tym wychodzeniu z kokonika? ;P
UsuńZawsze muszą istnieć jakieś "modne słowa" - teraz modne jest wychodzenie ze strefy komfortu XD Ja nowości próbuje, gdy muszę i czuje taką potrzebę. Żadnych list ani innych takich nigdy nie robiłam i dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że od złej strony poznałaś tę ideę. Miałam kilka zajęć z coachem. Uważam, że powiedzenie o wyjściu ze strefy komfortu jest dobre. Osobiście wiele rzeczy chcę spróbować, ale ciągle brak mi odwagi lub ciągle znajdują się jakieś powody by te marzenia odłożyć w czasie. Wtedy warto komuś powiedzieć, żeby wziął się za siebie i spróbował. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńNie lubię wychodzić ze swojej strefy komfortu. Wolę bardziej próbowania i doświadczenia nowych rzeczy. Nigdy niczego nie żałowałem mimo głupot które popełniłem. Przez to czuje sie mądrzejszy.
OdpowiedzUsuńTo hasło to pierdolenie o Chopinie. W moim przypadku wyjściem ze strefy komfortu byłoby wyjście z domu do jakiegoś klubu. Raz byłem i nie zamierzam powtarzać.
OdpowiedzUsuń"Masz szansę poderwać dziewczyny" - nie dziękuję. Odstąpię nawet Saszę, co szła suchą szosą, szerząc rzeżączkę 3:).
To osiągnęło poziom mody mówiącej "będzie och, ach, wyjebisćie!". A gdy człowiek spróbuje... to szału ni ma.
Otóż to.
UsuńPiona! :D
UsuńWszystko super, tylko pamiętaj, że białą czcionkę na czarnym tle ciężko się czyta :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym raczej, że jest jasnoszara :)
Usuń