
Hejeszki! Nie wiem, czy ktokolwiek z Was to w tej chwili czyta, bo w końcu nadszedł przez wielu oczekiwany Sylwek. Jedni się bawią, inni pracują. Tak czy owak, kończący się już rok 2016 uznaję za jeden z tych lepszych, jeśli nie najlepszy. Nie był też jednak idealny. No to może bez zbędnego pierdolenia przejdę do rzeczy.
Po wielu latach wróciłam do pisania listów. I wciąż lubię to tak jak kiedyś. Poznałam w ten sposób parę świetnych osób. Z niektórymi kontakt się urwał, ewentualnie listy zwyczajnie nie dotarły do adresatów. Bywa. Ale i tak zamierzam to kontynuować, bo pisze mi się coraz lepiej :)
Często przekraczałam granice strefy komfortu. Szczerze mówiąc, gówno to dało. Może po prostu nic na siłę?
Zwiedziłam kawałek Polski. I to te dość odległe miasta: Kraków, Lubin, Wrocław. Przywiozłam z nich wiele zdjęć i jeszcze więcej pozytywnych wspomnień. Czy w 2017 też gdzieś pojadę? Czas pokaże.
Zobaczyłam Delain na żywo. A niemalże do końca wydawało się to nierealne. Znalazło się jednak świetne towarzystwo, więc nie było przeszkód. Nie dość, że świetnie się bawiłam, to jeszcze mam zdjęcie z Charlotte :)
Rzadziej udzielałam się na blogu. No dobra, u Was też. Nie znam przyczyny takiego stanu rzeczy, zwłaszcza, że często mam pomysły na nowe teksty.
Parę planów poszło się jebać. Jest to jednak tym razem głównie moja wina.
Uświadomiłam sobie parę spraw. Jednak możliwe, że dojście do kolejnych zajmie mi miesiące, jeśli nie lata. Najważniejsze, że powoli ruszam do przodu.
Samotny Sylwester. Teraz. Po raz pierwszy naprawdę z wyboru. Odpoczynek od ludzi często jest czymś nieosiągalnym, a jednocześnie bardzo potrzebnym.
No to tak. Szczęśliwego. Zero wkurwienia. Samych dobrych wspomnień. I zdrowia przede wszystkim.
Twarzoksiążka!