
Dzisiejszy blog to taki współczesny pamiętnik. Opisujemy jakieś wydarzenia z życia czy inne pierdoły. Z tym, że ktoś to czyta. Nawet nie wiemy, kto. Może nawet tej osoby nie wtajemniczyliśmy w nasze zapiski.
Powiecie, że skądże znowu. Że takie wydarzenia, jakie opisaliście równie dobrze mogą się dziać w Chinach, a poza tym nie używacie swojego czy cudzego nazwiska pisząc o kimś. Pod nickiem czujecie się bezpieczni.
Jeszcze 2 i pół roku temu sama nie sądziłam, że ktoś z moich "znajomych" zechciałby czytać te moje wynurzenia z dupy. Jednak zechciało mi się opisać pewną szkolną sytuację. Jedna z dziewczyn w klasie stwierdziła, że cały post jest o niej. Tak naprawdę był to tylko jego początek, po prostu źle sprecyzowałam swoje myśli. Podejrzewam, że ktoś już wcześniej jakoś znalazł bloga. A nikomu nie podawałam adresu i nie wymieniałam żadnych nazwisk. Równie dobrze mogłabym teraz podpisywać się jako Ewelina J. , a nie Blacky. Jeden kij. Bo to ciągnie się do dziś.
Anonimowość nie istnieje. Jeśli jej potrzebujecie, piszcie sobie pamiętnik zamknięty na kłódkę. Nawet jeśli znajomi nie dają Wam do zrozumienia, że mieli styczność z tym, co tam tworzycie w Internetach, nie oznacza to, że faktycznie nie zajrzeli w Wasze miejsca w sieci. Ludzie to wścibskie bestie, serio. SERIO.