
Przesadziłam. Dość już tego opierniczania się. Zamierzam stworzyć plan działania i realizować go. Gdy w ciągu danego dnia zrobię to, co należy, przyjdzie czas na leniuchowanie.
Mam całkiem niezapisany zeszyt. Nie wiedziałam, co z nim zrobić, ale niedawno mnie olśniło. Przecież mogę tam napisać listę rzeczy do zrobienia. I oczywiście po jakimś czasie skreślać to, z czym się uporałam.
Przez najbliższe kilka dni zamierzam odpocząć od ludzi. Na razie zawiadomiłam o tym na Twarzoksiążce takiego jednego, co dobija się do mnie kilka razy dziennie (i chyba mnie podrywa). Raczej zrozumiał. Nie ma nic bardziej wkurwiającego niż migająca wciąż na zielono dioda, podczas gdy na przykład sprzątam. Nie da się jej wyłączyć, choć teoretycznie taka opcja istnieje. No ale tylko teoretycznie.
Przydałoby się również ograniczenie czasu spędzonego w Internetach. Naprawdę to, co wypisują na Bezużytecznej nie jest mi potrzebne do życia. To samo tyczy się również oglądania pierdyliarda zdjęć na Instagramie, czy zadawania wujkowi Google pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi. I generalnie wielu innych rzeczy. Oczywiście nie zamierzam zniknąć z blogosfery, tym bardziej, że ostatnio coś wena mnie nie opuszcza. I dalej będę odwiedzać Wasze blogi.
Spróbuję jutro wstać przynajmniej godzinę wcześniej i zacząć działać. Bez żadnych cholernych wymówek, że od jutra. Bo potem będę to odkładać w nieskończoność i ani się obejrzę, a miną lata bezsensownego siedzenia na dupie i moje życie będzie bez sensu. A przecież tak nie musi być, prawda?