Gdyby tak zapytać przeciętnego Kowalskiego o to, z czym kojarzy mu się czarny kolor ciuchów, prawdopodobnie usłyszelibyśmy o smutku, pogrzebie, "Rodzinie Adamsów", czy też buncie nastolatków, którzy w końcu wyrosną z noszenia czerni. Jak było w moim przypadku?
Jakieś 7 lat temu, gdy miałam nieźle nasrane we łbie, słuchałam Eski i nosiłam słitaśne, pastelowe ciuszki, przeczytałam w jakiejś gazecie robiącej nastolatkom siano z mózgu opowiadanie o dziewczynie, która nagle porzuciła różowe łachy na rzecz czarnych i zaczęła słuchać Tokio Hotel. Ja akurat nigdy nie miałam fazy na ten zespół, za to parę miesięcy później zaczęła się faza na Avril. To shit i to shit. Co za różnica w sumie?
Niemal w tym samym czasie, co przeglądałam tą gazetę, pocięłam ostro włosy. Nazywałam to cieniowaniem xD Zaczęło się też stopniowe wprowadzanie czarnych rzeczy do szafy. Ostatecznie pastelowe ciuchy porzuciłam rok później, w pierwszych miesiącach jarania się Avcią. Z jej imidżu zrzynałam co tylko się dało, nie wyłączając grubych krech na dolnych powiekach, co do małych oczu musiało wybitnie pasować. Do dziś mam ubaw, gdy przypomnę sobie siebie ze zdjęcia klasowego w gimbazie. Tzn. mocno rozjaśnione włosy, bluzka z "High School Musical" (no ale czarna xD), czarno-czerwone skarpetki, a na nie tenisówko-baleriny w czaszki.
Jak jest teraz? Blond na out, Avril na out, a czerń wciąż ma się dobrze. Jednak tak jakoś mniej jej jest na powiekach. Jeśli chodzi o zawartość szafy, znajdą się w niej również inne kolory, chociażby czerwień, fiolet, szarość, khaki, biel czy granat. Neonowe łachy (może jeszcze z napisem SWAG?) omijam szerokim łukiem. Dawno nie malowałam paznokci na czarno, lecz dość niedawno zakupiłam w Biedrze lakier, którego często używam. No ale przede wszystkim nie prezentuję już postawy pt. "jaka to nie jestem zbuntowana i mroczna". Po prostu noszę to co lubię bez zastanawiania się, czy to będzie dość szokujące. Nie należę też i nigdy nie należałam do żadnej subkultury, choć to zjawisko od lat mnie interesuje. Nie wyobrażam też sobie, by ostro kopiować styl prezentowany przez któregoś z moich muzycznych idoli.
Swoją drogą w czerni wyglądam wyjątkowo świetnie :)
ja uwielbiam czarny kolor, czuje sie w nim najlepiej.
OdpowiedzUsuńzresztą całe lato uparcie nosiłam czarne paznokcie
A ja wtedy, o dziwo, malowałam je na czerwono i fioletowo.
UsuńLubię czarny kolor. W ogóle wolę stonowane kolory.
OdpowiedzUsuńHaha, a ja oprócz Tokio Hotel lubiłam jeszcze Blog 27 i próbowałam kopiować styl Toli. Boże, teraz aż wstyd się do tego przyznawać, bo jakby nie patrzeć nie było to tak dawno temu. Miałam wtedy chyba 11-12 lat... :|
Też przez chwilę miałam kiedyś fazę na Blog 27, no ale i tak Avril była the best :D
UsuńJa kupuje czarne ciuchy i ubieram się na czarno jak jest mi zwyczajnie smutno, uspokaja mnie to. Czuje się dobrze ubierając na czarno, na stonowane kolory. A jak rozpiera mnie radość to wtedy noszę kolory, czarnego nie zauważam.
OdpowiedzUsuńW sumie słyszałam o tej zależności noszonych kolorów od nastroju, ale w moim przypadku średnio to się sprawdza.
Usuńpróbuję sobie wyobrazić tenisówko baleriny... ale nadal nie potrafię! co najlepsze - sama przechodziłam przez czerń, tylko, że w technikum. czarny lubię nadal, ale wróciłam do kolorów (oczywiście przez szarość, miałam bzika na punkcie szarych ciuchów...), przynajmniej gust muzyczny mi został, taki bardziej rockowy, z tego całego szaleństwa :D
OdpowiedzUsuńZ tą muzyką mam podobnie, a żeby było zabawnie, przygodę z rockiem poniekąd zawdzięczam Avril :D
UsuńPrzyznam się nieskromnie, że w czerni też prezentuję się najlepiej ;D Może przez to, że jestem blondynką, nie wiem :) I też miałam podobne fazy jak Ty, na Avril, emo, itp. Ale wyrosłam. Cóz, trzeba czasem krytycznie na siebie spojrzeć i przejść przez jakieś okresy czasu dorastania ;D
OdpowiedzUsuńMłodość ma swoje prawa :D
UsuńKiedyś nabrałam ochoty, żeby ubierać się na czarno, ale doszłam do wniosku, że za bardzo lubię kolory, żeby ograniczyć się do czerni. Dobrze czuję się w większości barw. :) Na czarne paznokcie mam czasami fazy.
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, ja też nie chodzę non stop cała w czerni, każdy czasem potrzebuje odmiany :)
UsuńJa mogłam tylko obserwować zmiany ludzi z pastelówek w czerń albo czerń, która rozszerzała swoją gamę barw XD Nie znam tego zjawiska z mojego własnego przypadku, więc raczej się nie wypowiem... Śmieszne było dla mnie, że większość moich przeobrażających się w czerń znajomych miała pstro w głowie i potrafiła jeszcze wtedy słuchać, np. Biebera, kiedy nikt ich nie pilnował. Takie wiesz, "zmieniam się, będę czarna, no ale nie wiem w sumie, co to oznacza" XD
OdpowiedzUsuńJa dobrze czuję się w czerni, ale powiem szczerze, że mi nie za bardzo pasuje, bo posmuca moją twarz. Lubię jeszcze szarości i brązy, ale mam też wiele kolorowych sweterków i koszul. I jasną sukienkę :D Gdyby noszone przeze mnie ubrania miały opisywać mój charakter, nie wiem, kim bym w takim razie była :D
Podane przez Ciebie przykłady idealnie pokazują, że ubiór niekoniecznie musi mieć związek z słuchaną muzyką czy mentalnością. W sumie kto zabroni np. solarce w różu słuchać metalu :D
UsuńTeż tego nie wiem, szczerze mówiąc. Raz cała na czarno, innym razem jakaś kratka czy paski :)
Miałam fazę na czerń, ale wszyscy mówili, że mnie postarza :P I faktycznie, w jaśniejszych barwach wyglądam lepiej. Czarny sprawdza się jako element stroju oficjalnego.
OdpowiedzUsuńA mi mówili, że czerń podkreśla moją chudość (głupi, wagę mam idealną :)) i bladość (no i dobrze, bo uwielbiam kontrasty :)). Ale z drugiej strony słyszałam też za plecami "o, jaka piękna dziewczyna" :D
UsuńO tak, na jakieś specjalne okazje czerń jest wręcz obowiązkowa.
kocham kolor czarny :)
OdpowiedzUsuńhttp://nikoladrozdzi.blogspot.com/
Piona :)
UsuńJa do dziś uwielbiam czarne ciuchy :D Mi zawsze marudzili, że czarny to żałoba, no ale po prostu lubię :)
OdpowiedzUsuńNo to mam w sumie podobną sytuację, ale co się będę przejmować :)
UsuńCzarny jest piękny :) Kojarzy mi się z elegancją.
OdpowiedzUsuńO tak, np. długie gotyckie suknie, które do mnie nie pasują :(
UsuńZ końcem podstawówki i początkiem gimnazjum stałam się małym, czarnym, obwieszonym łańcuchami stworzonkiem. Eyeliner na powiekach został do dziś - po prostu podobam się sobie w nim, więc po co go wyrzucać? Z początkiem szkoły średniej zaczęłam do swojego stroju kolory - wow. Ale nie raz w moim stylu widać resztki miłości do czerni, ćwiek i różnego typu zbędnych błyskotek. :P
OdpowiedzUsuńMi się czerń kojarzy z rockiem, o!
Też kiedyś używałam eyelinera, no ale jakoś mi przeszło :) Ale ćwieki ubóstwiam :) Nawet ostatnio zakupiłam buty przypominające martensy czy też glany :D
UsuńHm, czytając komentarze odnoszę wrażenie, ze jestem najmłodsza osobą na stronie :D Bowiem z czarnego jeszcze nie wyrosłam i szczerze mówiąc, nie zamierzam. Za przykład wytrwałości podaję moją polonistkę, która i po czterdziestce chodzi na czarno i wcale nie wygląda głupio ani śmiesznie.
OdpowiedzUsuńMnie czerń chwyciła tak jakoś...Stopniowo. W trzeciej gimbazjum zaczęłam słuchać rocka i bardzo podobali mi się ubrani na czarno kolesie na okładkach, jeszcze w dziurawych spodniach, oł je! Najpierw zaczęłam robić dziury, potem nosić flanele, a na końcu dopiero uzależniłam się od czarnego koloru... On po prostu dawał i daje poczucie pewnej odrębności, poczucie bycia zauważalną na ulicy, daje wyraźny znak jaką muzykę kocham i jacy ludzie powinni się za mną oglądać. Temu też służą glany, naszywki- tak jakby mundury armii :) Pomagają rozróżnić swoich i wrogów (ale bez przesady, nie bijam ludzi ubranych typowo...).
Niestety, niezbyt dobrze mi w czarnym :P Jestem stworzona do brązowego i szarego, ale nienawidzę wyglądać jak szara myszka. Wolę ćwieki, mocne glany, gitarę- ten cały rockowy imidż. Można mówić że to niedojrzałość i tak dalej ale mi w tym dobrze, nie zamierzam za szybko dorastać i sprzedawać gitary za nowy proszek do prania :P
Też lubię taki rockowy styl, czy też glam rockowy, tak z nutką czegoś bardziej eleganckiego. Brązu wybitnie nie cierpię, no chyba, że na włosach :) Też nie było w moim przypadku takiego momentu, że na hura od razu wywalam pastelowe ciuchy. Tak stopniowo wprowadzałam różne czarne elementy do przesłodzonych rzeczy :D I mimo bycia od Ciebie parę lat starszą nie zamierzam mentalnie się zestarzeć. Powierzchownie też nie :D No wiadomo, że jak jakimś cudem znajdę pracę, pewnie na te parę godzin każdego dnia będę musiała z pewnych elementów ubioru zrezygnować, ale tak na co dzień i tak będę nosić się po swojemu :)
UsuńW mojej szafie raczej też królują ciemne rzeczy, czarne, szare, zbytnio kolorowych rzeczy nie lubię i nie noszę. Ewentualnie coś czerwonego. :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię czerwony :)
UsuńW sumie ze mną podobnie. Od połowy podstawówki przeszłam na czarny i trwa to do dziś. W mojej szafie nie znajdziesz ani jednej pastelowej bluzeczki :) Punk i gotyk w lekkiej formie (tzn bez irokeza i czarnych koronek) bardzo mi odpowiadają. Na początku gimnazjum zakupiłam glany ... i chodzę w nich do dziś :D
OdpowiedzUsuńA ja lubię koronki, glany też ;)
UsuńOsobiście lubię czarny i znajomi oraz ja sama twierdzę, że dobrze w nim wyglądam. Nie noszę go ze względu na jakiś nastoletni bunt czy jaranie się pseudo-rockowym zespołem. Gdy jednak ktoś mnie pyta, czemu zawsze ubieram się w tak ciemne kolory, a wiem, że nie zrozumie odpowiedzi "bo lubię", uznaję, że "jestem w żałobie za inteligencję w świecie, która niestety doczekała się swego końca". Zazwyczaj tyle wystarcza, aby osoba nie drążyła tematu. :P
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to mieć swój styl i dobrze się w nim czuć. Bo jak Człowiek się dobrze w czymś czuje to dobrze w tym wygląda. Ja stawiam na sukienkę długości do kolan i sweterek rozpinany lub koszulę damską plus spódnicę długości do kolan. A na nogi koniecznie szpilki <3
OdpowiedzUsuń