Tak, tak. Nie tak dawno pisałam o tym, jak Internety pochłonęły czas, który mogłabym spędzić bardziej produktywnie, a teraz taki tytuł daję? No cóż, dalej uważam, że za długo przebywam w wirtualnym świecie, gdzie w przeciwieństwie do tego realnego jestem taka zajebista (chociaż nie robię z siebie niewiadomo kogo), ale w pewnym sensie wpłynął też na mnie pozytywnie.
Gdyby nie Internety, byłabym dziś wieśniarą o ograniczonych horyzontach myślowych. Przecież na okrągło słyszałam, że metal,ba, nawet rock to tylko jakieś darcie ryja, a odmienna orientacja seksualna to tylko wymysł głupich nastolatków, którym kompletnie się w dupie poprzewracało. Poza tym dorosła kobieta powinna na dobre porzucić luzackie ciuchy na rzecz eleganckich. Gdy będzie miała dzieci, dawno zapomni o Conversach.
Oczywiście słuchałam też tylko radiowych hitów, czy disco polo, i przyjęłam myślenie rodzicielki odnośnie rocka, że to za ostre i w ogóle. W czasach podstawówki do tego worka wkładałam również Avril (huehue). Nie miałam też gustu odnośnie ciuchów, zwyczajnie nosiłam to, co kupowała mi mama. Oglądałam też durne telenowele w telewizji. Nie zastanawiałam się też nad tym, czy to, co robię, ma sens, czy nie. Byłam taka sama jak wszyscy.
Już nie pamiętam, jak to się stało, że weszłam na Wrzutę i przesłuchałam kilka rockowych kawałków, które mi się spodobały. Moja rodzicielka była innego zdania, lecz zignorowałam to. Zaczęłam się udzielać na różnych forach, gdzie poznawałam więcej takiej muzyki.
Stałam się bardziej tolerancyjna, gdy zdobywałam większą wiedzę odnośnie ludzi uznawanych powszechnie za "innych". Poznawałam ich historie na forach czy blogach. W niektórych odnajdywałam siebie, bo sama wielokrotnie obrywałam.
Przestałam bezkrytycznie patrzeć na to, czym karmią nas media. Pewnego dnia stwierdziłam, że większości z tego, co leci w telewizorni nie jestem w stanie zdzierżyć. Gdy parę miesięcy temu zmuszałam się do obejrzenia jakiejś durnej komedii romantycznej, dziwiłam się, jak mogłam kiedyś czymś takim się jarać. Gdy skądś dochodziło do moich uszu disco z pola, zgrzytałam zębami z irytacji.
Teraz, dzięki Internetom znajduję to, co faktycznie MI się podoba.
Internety przydają się także do szlifowania języka obcego. W moim przypadku wciąż jest to angielski. Czytam sobie różne rzeczy w tym języku, np. wywiady z moimi idolami, odpalam jakieś filmiki na Jutubie i takie tam.
Internety uratowały mi życie :)
super, że są, prawda? :D tylko musimy z umiarem z nich korzystać. cieszę się, że Internety tak Ci "ppomogły", głównie odnośnie muzyki, miałam to samo, choć słucham rapu ;) do dziś tak wiele zawdzięczam internetom.. nawet miłość!
OdpowiedzUsuńha, to dziwnie zabrzmiało xD
pozdrawiam!
Wcale nie dziwnie :D Sama czasem na portalach randkowych siedzę czy gdzie tam :)
UsuńBo internet ma swoje dobre i złe strony, jak wszystko. Ale też w dużej mierze pozwala nam się rozwijać, poszukiwać...też w kwestii muzycznej. Sam urządzam sobie muzyczne wędrówki czasem na yb w poszukiwaniu czegoś świeżego, nowego;)
OdpowiedzUsuńO tak, Youtube rządzi, tyle tam fajnej muzyki znalazłam, że w szoku jestem :)
UsuńBo internety mają w sobie wszystko co dobre i niedobre. Rozsądnie korzystając poszerzamy horyzonty, poznajemy ludzi, kuchnię, kulturę, wszystko!
OdpowiedzUsuńI o wiele więcej, dlatego tak wciągają :)
UsuńHm, życia to może tak nie do końca- mogłabyś przecież odkryć ukochaną muzykę przez słuchanie płyt w Empiku albo tak jak ja, w zbiorze starych kaset nie wiadomo po kim. Ale na pewno ratuje zawartość portfela (ceny płyt zwłaszcza zagranicznych zespołów to jakieś cyferki rodem z horroru!) i wiele, wiele innych rzeczy...
OdpowiedzUsuńNiestety, przez pewien odsetek ludzi inteligentnych inaczej i tak Internet jest postrzegany jako zło, ogłupiacz i strata czasu :/
Pamiętam jak kiedyś słuchałam płyt w Empiku i nie wyszukało mi wszystkich, które chciałam, no ale co kto woli :)
Usuńciekawa notka ! :)
OdpowiedzUsuńja czesto slysze ze jak czegos nie ma w internecie to to nie istnieje :)
>> NOWA NOTKA zapraszam na mój blog <<
Albo jak nie masz Fejsa, to nie istniejesz :D
UsuńInternet to ... miejsce, w którym można odnaleźć siebie, nie uważasz?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest, bo w telewizji, radiu czy gazetach mamy wszystko podane jak na tacy :)
UsuńCałkiem ciekawy wpis, trafny tytuł :) Ja dzięki Internetowi, głównie dzięki blogowaniu stałam się bardziej otwarta na poglądy, opinie, ogólnie odmienność :) Zaczęłam czytać więcej książek, interesować się modą, chciałam po prostu wiedzieć więcej i więcej, rozwijać się, poznawać świat. Wspaniałe uczucie! A wpis serio na plus, props!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Asia z bloga Pyskara w Holandii
No widzisz, możemy sobie przebić piątkę :)
UsuńNo dobra, przyznam to – mam podobnie.
OdpowiedzUsuńKsiązki książkami, sztuka sztuką, ale to w necie spotkałam mnóstwo fajnych ludzi, blogów, vlogów, etc. Nie ma co się szczypać, że przebywamy >tu< za długo. Świat realny ssie.
Mam podobnie, wirtualni znajomi w przeciwieństwie do tych realnych starają się mnie zrozumieć.
UsuńInternet to super sprawa tylko nie można przeginać :D
OdpowiedzUsuńZ tym się na bank zgodzę :)
UsuńPrawda. Stuprocentowa prawda! Podpisuje się pod tym zamaszyście ;) Czasem sobie myślę, że gdyby nie internet - to gdzie bym była i kim? No, może i nikim (jak teraz), ale przynajmniej wiem co lubię, a nie dokarmiam się przemieloną i zrobioną dla wszystkich papką.
OdpowiedzUsuńJa tam akurat nie staram się być na siłę niemodna, no ale wielu tych popularnych rzeczy nie jestem w stanie znieść.
Usuń