
Ostatnio coś mało udzielam się w blogosferze. Doby nie da się przedłużyć, ale z racji tego, że weekend się jeszcze nie skończył, postaram się do Was wpaść.
Podobnie jak wielu innych blogerów zastanawiam się nad tym, co począć z tym swoim kawałkiem Internetów.
Pozwoliłam na to, by cały świat tu wchodził. Czasem zastanawiam się, czy nie był to błąd. Jednak póki co nie napisałam tu czegoś, co poskutkowałoby jakimiś przykrymi konsekwencjami w przyszłości. Ale ogólnie jest szczerze, bo po co ściemniać? Zresztą pisanie dla wszystkich ma też pewną zaletę: mogę coś komuś uświadomić.
Pisać na siłę, bo dawno nowego wpisu nie było, czy odczekać? Wybieram czekanie i oczywiście zapisywanie pomysłów jakie mi wpadną do głowy. Przecież ci prawdziwi czytelnicy pewnie cierpliwie poczekają na mój powrót. Nic na siłę. Ale na wszelki wypadek w różne miejsca zabieram ze sobą zeszyt.
Czy nie jest tu zbyt monotematycznie? Może. Ale kolejny wpis na dany temat jest po prostu kontynuacją poprzedniego, a nie jego kopią, także dobrze jest.
Jakieś zmiany na blogu? Na razie nie, choć nie wiadomo, co mi tam odwali w przyszłości :)
A może tak dać sobie spokój z tym pierniczeniem o dupie marynie? Never!