
Spędzasz Sylwestra samotnie? Pewnie Sylwester z dwójką? Ale z ciebie frajer, nieudacznik życiowy.
Nie, nigdy nie słyszałam tego tekstu. Ludzie zwyczajnie mają na mnie wyjebane. Od zawsze. Jestem introwertyczką, a nawet nie mam komu odmówić przyjścia na imprezę, gdyby pewna opcja mi nie odpowiadała. Forever alone. Dużo rozmyślam, analizuję i wciąż nie doszłam do tego, dlaczego tak jest.
Podobno jestem piękna i inteligentna. Nie, to nie jest moja opinia. Podobno przynajmniej kilka osób uwielbia wchodzić na tego bloga. Ludzie lubią tą ironię, sarkazm i to nieodsłanianie się do końca. I szczerość. Nawet ten pojazd po ludzkiej głupocie jakoś zdzierżyli. Ciekawa jednak jestem, czy w ogóle chcieliby mieć ze mną do czynienia w realu. Może chociaż oni powiedzieliby w końcu, co takiego odpycha ode mnie ludzi? Może dostrzegliby coś, co mi na codzień umyka?
Gdyby to chodziło tylko o Sylwester...
Swoją drogą, nie ogarniam siebie, bo w sumie nie przepadam za fajerwerkami i disco polo. Nie wyobrażam też sobie, by np. pójść do najbliższego klubu i tam schlać się do zgona. Wolałabym domówkę w małym gronie.
Nie wyobrażam sobie, by gdzieś się wpychać na chama, czy znaleźć sobie randomowego faceta do towarzystwa chociaż na tę noc. I nie ogarniam tego szału na odwalenie się jak na wesele.
Mówi się "wyjdź do ludzi". Do jakich ludzi? Wychodzę z domu tylko wtedy, kiedy muszę. Bo tak to po co? No, ewentualnie jakiś spacer. Lubię długotrwałe chwile samotności, ale w końcu i mi baterie się naładują.
Pieprzę to, że ktoś, z kim kiedykolwiek miałam do czynienia w realu, być może to przeczyta. Z pewnością nie odegrałam w życiu tego kogoś jakiejś ważnej roli.
Nie będę tu pieprzyć jakichś farmazonów, bo nie jestem pewna, czy na czyimkolwiek szczęściu w 2016 mi zależy. No dobra, Wy jesteście wyjątkiem.