środa, 16 sierpnia 2017

Co wiem po 7 latach i 7 miesiącach blogowania?



Od razu wspomnę, że to, co za chwilę przeczytacie nie jest raczej niczym nowym. Jest pewnie bardziej oklepane od cycków na Instagramie. Dokładnie cztery dni temu minął dokładnie taki czas. Co mi więc jako wielce doświadczonej (huehue) blogerce szkodzi podzielić się pewnymi (chyba) spostrzeżeniami i w ogóle tym, do czego doszłam podczas swojej długiej i burzliwej przygody z blogosferą?

Blogowa sława? To nie dla mnie.

Okej, ściemniałabym twierdząc, że piszę tylko dla siebie. Dla siebie to mam papierowe zapiski, które prawdopodobnie nigdy nie ujrzą tu światła dziennego.
Cieszę się, gdy do grona czytelników dołączają nowe osoby. Mam nawet od dwóch lat fanpejdża przecież. I raz na jakiś czas wrzucę link do nowego wpisu tam, gdzie jest to dozwolone. Nie wyobrażam sobie jednak srania na okrągło swoim prywatnym życiem czy reklamowania bloga przez pół dnia. Chciałabym też, by to miejsce jak dotychczas było wolne od hejtu, a ten prawdopodobnie by nastąpił wraz ze znacznym wzrostem popularności. Jest dobrze.

Nie odkrywam nowych lądów.

Pod moimi tekstami znajduje się sporo komentarzy z gatunku mam tak samo jak ty. Na wielu blogach widzę myśli wyjęte z mojej głowy. Ani ja, ani ty nie jesteśmy jakimiś wybitnymi oryginałami (o ile w ogóle choć w kilku procentach). Co najwyżej możemy w nietypowy sposób pisać o tych samych rzeczach. Choć to też jest sprawa mocno dyskusyjna - czasem, nawet nieświadomie możemy inspirować się czyimś stylem lub też chamsko zrzynać z owego. Dla niektórych będzie to pewnie jedno i to samo :D

Jeden konkretny cel blogowania na wiele lat? Wykluczone.

Wciąż się zmieniam. Twierdzenie, jakoby człowiek w okolicach dwudziestki był już wielce ukształtowany, uważam za bzdurę. Nawet teraz, kilka miesięcy przed ćwierćwieczem, wciąż się za taką osobę nie uważam. Wiadomo też, że wraz ze zmianami w sobie i w życiu następuje zmiana celów. Na przykład odejście od typowego wirtualnego pamiętnika i rozpoczęcie pisania o rzeczach naprawdę (przynajmniej dla mnie) ważnych. Albo wpisy kulturalne i podróżnicze. Taki trochę bałagan. Ale mój :)

Twarzoksiążka.

19 komentarzy:

  1. Uwielbiam to co napisałaś. To co dzieje się w blogosferze opisałam tez u siebie, ale napisze też trochę tu. Komentowanie posta, gdzie nie ma ani jednego zdjęcia w sposób "super zdjęcia, link do bloga" czy pisanie, że chciałoby się poznać te i tę książkę, podczas gdy obie maja ten sam opis różnią się tytułem i okładką jest na porządku dziennym. Cóż poradzić na taką ignorancję drugiego człowieka? Chyba nic, kijem rzeki nie zawrócę, a chciałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dokładnie. Doprawdy irytujące.
      Pamiętam jeszcze czasy właśnie sprzed tych 5-7 lat, kiedy pseudo-blogerek prawie nie było, a posty osiągały blisko 100 komentarzy. :')
      Nie wszyscy muszą zawierać współprace czy narażać się na bezpodstawne słowa krytyki.
      Człowiek się zmienia. Zarówno ciałem jak i duszą. Wykluczone jest więc, że cały czas będzie podążał identyczną ścieżką.

      Usuń
    2. Też za tym nie przepadam. Na szczęście od dłuższego czasu rzadko spotykam się z taką ignorancją i spamem.

      Usuń
  2. Siedem lat i siedem miesięcy - wow! Ładny wynik. Gratulacje!
    Mój blog niebawem będzie miał sześć lat.
    Zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosto z serca płynąca wena, a tak w ogóle podziwiam cię za tak duży wynik. Nie oszukujmy się całą blogosferą rządzą dziewczyny i wszystko co związane z tym. Ale jest grono blogerów takich co piszą tak po prostu co nim na myśl przyjdzie albo co lubią robić i dzielą się własnymi osiągnięciami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Próbowałam niejednokrotnie ukierunkować się na jedną tematykę, ale to nie dla mnie. Czasem wpada mi coś do głowy - piszę to, a czasem mam ochotę wyrzucić z siebie stek bzdur i też to piszę. świetlanej przyszłości jako znana blogerka też nie mam, ale ilość osób jaką poznałam przez blogosferę daje mi wystarczającą satysfakcję :) Życzę Ci kolejnych 7 lat na blogu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 lat blogowania :) Ten blog powstał ponad 3 lata temu.
      I o to chodzi, by być jak najbardziej autentycznym :)

      Usuń
  5. Jak przeczytałam o tym bałaganie, to przypomniał mi się mój blog na samym początku, gdy miałam o wiele więcej czasu na pisanie. Wówczas gdy ktoś lub coś mnie wkurzyło, to zaraz o tym pisałam i wylewałam swój bulwers. Panował tam wtedy niezły bałagan twórczy. :D
    Ten czas na prawdę zapierdziela, sama się zastanawiam nie raz, jak długo tutaj będzie mi dane pisać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to kiedyś nawet przy niewielkiej ilości czasu byłam w stanie natrzaskać te kilkadziesiąt postów. A teraz niezależnie od życiowej sytuacji jest mnie mniej nie tylko na blogu, ale i w ogóle w internetach.

      Usuń
  6. Człowiek się wiecznie kształtuje, więc i jego blog będzie się zmieniał. A co do sławy - też to nie dla mnie :) Lubię pisać kiedy chcę, co chcę i jak chcę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bloguje od niedawna. moją motywacją była czysta chęć pisania o czymś co lubię. Tu przynajmniej mogę powiedzieć swobodnie co na sercu leży.

    www.storyofbear.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :)
    Bardzo mi się podoba Twoje zdrowe podejście do sprawy blogowania. Mam w grupie na studiach blogerkę, która reklamuje swojego bloga non stop i gdzie się da. Fakt, ma te 6000 obserwatorów, ale niemal każdy komentarz to słynny "Fajny blog, wpadnij do mnie". Trochę żałosne, zwłaszcza, że dziewczyna nie przekazuje absolutnie żadnej treści...
    Życzę kolejnych 7 lat blogowania :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na studiach? To mnie teraz zaskoczyłeś. Myślałam, że z etapu takiego typu "promocji" wyrasta się jeszcze w gimnazjum.

      Usuń
  9. W końcu człowiek całe życie się kształtuję i zmienia .

    OdpowiedzUsuń
  10. Sporo czasu już blogujesz. Ważne, żeby nie stać w miejscu. Życzę wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z Tobą właściwie z każdym aspektem, który poruszyłaś w notce. Człowiek cały czas dojrzewa, dorasta, zmienia się, dlaczego więc miałby robić coś w jeden określony sposób, kiedy już go to nie bawi, a ciągniecie czegoś dalej uważa za przykry obowiązek a nie przyjemność? Dla mnie blogowanie też się zmieniało. Na początku, jeszcze na Onecie, w podstawówce i w gimnazjum liczyły się komcie, wymianki, był szał na szablony, na jakieś gify sraty taty. Trochę żenujące to było, ale dzięki temu przez chwilę byłam na szczycie (9. miejsce najbardziej komentowanego bloga w jakiejśtam kategorii), ale to co najważniejsze zdobyłam cenne umiejętności w zakresie grafiki komputerowej. Kiedy w liceum miałam na Informatyce zajęcia z Gimpa, on nie był mi obcy i nie miałam najmniejszego problemu z jego obsługą. Poznałam Photoshopa, jak to wszystko działa i bawiłam się dobrze jednocześnie rozwijając swoją ówczesną pasję. Później zaczęłam pisać pod publikę, ala gazetkę blogerską. Wstawiałam zdjęcia Ewy Farnej i innych gwiazdeczek, aż w końcu nadszedł czas na pamiętnik i refleksje. Było ich sporo, zmieniały się adresy, nicki, serwisy... Jedno się nie zmieniło - wciąż lubię blogować i choć teraz robię to w całkiem inny sposób, to i tak nie wyobrażam sobie swojego życia bez bloga, bez znajomych z sieci, bez pisania.

    Pozdrawiam serdecznie i gratuluję stażu ;)

    OdpowiedzUsuń