sobota, 23 sierpnia 2014

Parę faktów o mnie, cz. 3


Dziś, po paru miesiącach przerwy, napiszę trochę rzeczy o sobie, takich, o których niekoniecznie wiedzą nawet stali czytelnicy tego bloga. A co mi tam szkodzi!

Bloguję od prawie 5 lat. Niesamowite, jak ten czas zapiernicza. Gdy sobie przypomnę to, co kiedyś wypisywałam, odnoszę wrażenie, że nie mogłam to być ja. A jednak...

Swoich postów nie zapisuję wcześniej w zeszycie czy Wordzie. Wychodzą ot tak, spontanicznie. Od niedawna zapisuję w zeszycie jedynie tematy nadchodzących wpisów.

Moim naturalnym kolorem włosów jest ciemny blond. Szczerze go nie cierpię.

Oprócz różnych odmian rocka i metalu słucham także lepszego popu.

Planuję sobie kiedyś zrobić tatuaż. Już chyba wiem, jaki on będzie. Ale na razie nic nie zdradzę, bo może jeszcze mi się odmieni.

W dość niedalekiej przyszłości chcę coś zrobić z włosami. Ta zmiana raczej nie spodoba się mojej rodzicielce, ale co tam.

Mieszkam na totalnym zadupiu, gdzieś w centralnej części kraju.

Jeszcze 7 lat temu nie pomyślałabym, że założę jakikolwiek czarny ciuch.

Pierwszym kolorem, na który przefarbowałam włosy, był blond. Wszystko przez Avril, której na dzień dzisiejszy nie słucham nawet przez 5 minut. Od dawna nie podkreślam też oczu grubymi, czarnymi krechami. Ależ przekomicznie musiało to wyglądać :)

Totalnie różnię się od większości członków rodziny.

Myślę, że pewnie jeszcze kiedyś coś dopiszę, jeśli sobie łaskawie przypomnę. I tak napisałam tego w cholerę.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Ach, ta Twarzoksiążka!


Wciąga, uzależnia, robi siano z nielicznych komórek mózgowych, które nam jeszcze pozostały. Po prostu Twarzoksiążka. To ta podstępna suka sprawia, że miliony ludzi na całym świecie porzucają realne życie na kilka lub kilkanaście godzin. Cóż oni takiego fascynującego tam robią?

Wstawiają pierdyliard słitaśnych fotek swojej facjaty z lewego i prawego profilu, najlepiej w brudnym lustereczku, z dzióbkiem, w tle może być rozpiździel na podłodze, a co tam! Oczywiście zdjęcia przed wstawieniem obrabiają w Fotosklepie. Co jakiś czas dodają linki z Jedyną Słuszną Muzyką, znaną jako hity Eski. Nie znasz? Die in hell, bitch! Piszą coś o grubym sobotnim melanżu, gdzie różne ciekawe rzeczy się działy, a tak naprawdę grzali swoje szlachetne tyłki przed telewizorem podczas milionowego odcinka "Mody na Porażkę".

Twarzoksiążka to pole bitwy. Bitwy na lajki. Widzimy, że zdjęcie kogoś z naszych znajomych zebrało w godzinę dwieście kciuków w górę od swych "friendsów"? Nie będziemy gorsi. Długi czas zajmuje nam wybór najsłitaśniejszej foci, żeby tak zebrać 250 lajków. Widzimy, że wiele osób zbiera sto lajków pod zdjęciem, a u nas rekordem jest trzydzieści? Łapiemy doła i zastanawiamy się, co z nami do kurwy nędzy jest nie tak. Ból dupy, może jeszcze depresja i morze kompleksów. Co ten portal robi z ludźmi...

Może będzie to trudne do zrozumienia dla wszelakich desperatów i frustratów, ale nie wszyscy są piękni i bogaci. A nawet te ponoć idealne osobniki mają jakieś mniej lub bardziej poważne problemy, o których nie będą mogli opowiedzieć nikomu z tysiąca twarzoksiążkowych znajomych, bo nie znajdą u nich pomocy, zrozumienia . Smutne to.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Porządki


Ostatnio ciągle sprzątam i sprzątam, a końca nie widać. Właściwie zabieram się za to od kwietnia z przerwami. Żeby była jasność, nie chodzi o takie zwyczajne porządki w stylu pozamiatania czy ułożenia czegoś od czasu do czasu. Po prostu pozbywam się wielu rzeczy zabierających mi przestrzeń życiową.

W tym domu, na tym cholernym zadupiu mieszkam już 9 lat. W owym czasie nagromadziło się tu pierdyliard rozmaitych rzeczy. Jeśli coś nie mieści się w którymś z zamieszkiwanych przez nas pomieszczeń, zaraz ląduje na górze, a konkretnie w moim niedoszłym pokoju. Jest to naprawdę irytujące. Jakby nie można było umieścić tego wszystkiego na strychu...

Najgorsze jest to, że niektóre z rzeczy darzę takim cholernym sentymentem, że ciężko jest się ich pozbyć. W końcu podczas oglądania ich nasuwają się naprawdę fajne wspomnienia z nimi związane. Jednak chyba najwyższy czas odłożyć sentymenty na bok i po prostu dorosnąć...

Jak już się z tym, chociaż po części, uporam, zabiorę się za niepotrzebne rzeczy z pokoju dzielonego z Młodą. Jak ktoś jest fanem Justina Biebera, z chęcią dam mu plakaty z podobizną owego wybitnego artysty. A może macie ochotę na płyty z Eskowymi hiciorami sprzed 8 lat? Wedle życzeń różne rzeczy się znajdą, bo czego ja tu nie mam? Połowy mózgu.

sobota, 9 sierpnia 2014

Jestem po dwudziestce, a wyglądam jak gimbus


Istnieje sporo takich osób. Być może są nawet w większości. Delikatny typ urody, dziecinna twarz, prawdopodobnie również drobna budowa ciała. Wbrew pozorom owe osobniki dawno opuściły mury gimnazjum. Ba, nawet od paru lat są szczęśliwymi posiadaczami dowodu osobistego. Mają od dwudziestu lat w górę.

Na geny nic się nie poradzi. Jeśli od pokoleń w naszej rodzinie niemal każdy wyglądał znacznie młodziej niż w rzeczywistości, pewnie i nam to się przytrafi. Wiadomo, mogą nas irytować prośby o wyciągnięcie dowodu przy kupnie piwa czy teksty nieznajomych starszych ludzi w stylu "ty chłopczyku/dziewczynko". Możemy też być postrzegani jako osoby cholernie niedojrzałe jedynie na podstawie wyglądu. Ludzie jeszcze nie wiedzą, jak zachowujemy się w poszczególnych sytuacjach, a już twierdzą, że nas przejrzeli, co jest po prostu śmieszne.

Sama dość często spotykam się z powyższymi sytuacjami. Mój wiek? "Oczko" z hakiem. Ktoś, kto mnie nie zna, na sto procent nie pomyśli, że mam już tyle lat. A i te osoby, z którymi mam styczność, mówią, że wyglądam na jakieś trzynaście czy piętnaście, no może na chama osiemnaście. No cóż, wygląd robi swoje. Jestem niska, mam lekką niedowagę i dość dziecinną twarz. I wykorzystuję to jak tylko się da. Jeżdżę na ulgowych biletach. Czasem dla beki przeglądam te durne młodzieżowe, oczojebne gazetki. Noszę tiszerty z nadrukami. Słucham tej wieśniackiej odmiany metalu, z której ponoć powinno się wyrosnąć jakoś w liceum. I co, niefajnie?

***
Z przyczyn od siebie mocno niezależnych zniknęłam na "chwilę" z Internetów wszelakich, ale w miarę możliwości spróbuję sprawdzić, co tam słychać w Waszych miejscach posiadywania. Ależ mi tego brakowało!