To nie jest dla mnie łatwy tekst. Być może za jakiś czas będę przeklinała siebie za opublikowanie go. I będę chciała zabić każdego, kto się z nim zapozna. Ale już się nie cofnę. Są pewne przekonania, których źródła nie potrafię wyłapać i które bardzo utrudniają mi dalsze pisanie bloga. Tak, to stąd biorą się czasem te długie przerwy. W końcu pomysłów na kolejne teksty mi zdecydowanie nie brakuje. Powiedziałabym nawet, że jest ich nadmiar. Co w takim razie mnie blokuje?
Kogo to w ogóle obchodzi?
Całkiem niemałą grupkę to obchodzi. Wyjdzie kilkaset, o ile nie tysiąc osób każdego miesiąca (według liczby wyświetleń). Są to ludzie najczęściej w moim wieku lub zbliżonym, ale trafia się też ktoś nastoletni lub trzydziestoletni. Jakieś kilkanaście osób sadzi pod każdym tekstem niebanalne komentarze. Czyli mam do czynienia z osobnikami myślącymi, a to jest jakiś sukces. Zdarzają mi się też sporadycznie prywatne wiadomości na Messengerze dotyczące radosnej tfu!rczości blogowej. No, i jeszcze 101 polubień fanpejdża. Także pisz i nie pierdol.
Czy nie odsłaniam się za bardzo?
Ale co to znaczy za bardzo? Sorry, ale takie mamy czasy, że bloger, zwłaszcza ten z naprawdę długim stażem w końcu coś zdradzi o sobie. Coś świadczącego o tym, że jest człowiekiem, a nie bezuczuciową maszyną. I nie, nie mamy obowiązku ujawniania wszystkiego. Nikt nie przykłada nam pistoletu do łba, każąc wyśpiewywać każdą traumę, każde pragnienie, wszystkie lęki, ostatnie sny lub ulubione pozycje seksualne. To nasz wybór.
Tekst jest pewnie za długi/za krótki
Jest taki, jaki powinien być, adekwatnie do możliwości wyczerpania danego tematu. Czy istnieje w ogóle odgórny wymóg długości tekstu? Nie kojarzę.
Czy nie piszę zbyt dziecinnie?
Bo ćwierćwiecze to jest, kurwa, sędziwy wiek. Zbieraj hajsy na trumnę.
Czy ten tekst w ogóle pasuje do bloga?
A od kiedy piszesz na jeden temat i od kiedy nie ma tu chaosu? :D
Nie jestem nadmiernie atencyjna. Czy to dobrze?
Tak, bo jesteś introwertyczką, więc to po prostu leży w twojej naturze. Ale przypomnienie światu o istnieniu bloga przynajmniej raz w miesiącu raczej nie będzie okupione wielkim cierpieniem. I nie piszesz go przecież do szuflady.
Z mojego profilu na Facebooku znów można przejść na bloga. Może to błąd?
To jednak nie chcesz mieć większej ilości czytelników? I nie, nie odpowiadasz za to, kto jak zinterpretuje to, co napisałaś. Na przykład uzna, że jest bohaterem danego tekstu. Ważne, że ty wiesz, jak naprawdę jest.
Opublikowałam ten tekst. Pewnie jest chujowy.
Może tak, może nie, co nie zmienia faktu, że stałym czytelnikom i tak nie będzie obojętny.
Widzicie, co ja mam z tym blogiem :D