środa, 25 czerwca 2014

Bezsenność


Czasem to się zdarza. Nieważne, że musimy rano wstać i w ogóle mamy wiele rzeczy do ogarnięcia. Sen nie nadchodzi. Nie pomaga liczenie baranów czy innych stworzeń. Nic nie dają też próby myślenia wyłącznie o śnie. No cholery idzie dostać.

Ostatnio, jakieś parę dni temu, jak na złość sen nie chciał nadejść. Te godziny bezsensownego leżenia na łóżku nie byłyby takie najgorsze, gdyby nie fakt, że nagle stanęły mi przed oczyma wydarzenia z dość dalekiej przeszłości, o których zdawało mi się już nie pamiętać. Niestety podświadomość to podła bestia i przechowuje sobie nieszczęsne wspomnienia, by pewnego dnia znów dały o sobie znać. Te błędy, które się kiedyś popełniło. Te niekoniecznie mądre decyzje. Nie ogarniam, czemu tak jak wtedy moja twarz oblała się rumieńcem. No przecież to było pięć czy dziesięć lat temu, a czasu cofnąć się nie da.

Jednak ta moja nieszczęsna bezsenność miała też jakieś plusy. Noc w końcu sprzyja myśleniu, tworzeniu bzdetów na bloga. Także póki co zastój mi nie grozi, bo właśnie parę dni temu powstały kolejne tematy rozważań wszelakich, choć może niekoniecznie tak głębokich jak Rów Mariański :)

Za to za dnia z myśleniem i ogólnym ogarnięciem już gorzej...

sobota, 21 czerwca 2014

Jak to u mnie jest z czytaniem?


Od dziecka jakoś lubiłam czytać. Nikt nie musiał mnie do tego zmuszać. Już w przedszkolu pożyczałam książki od koleżanek, a gdy trochę podrosłam, podkradałam rodzicom gazety, na które byłam nieco za młoda. Rodzinka, wiedząc o tym, jak bardzo lubię czytać, chętnie obdarowywała mnie książkami w czasie świąt, urodzin i nawet tak bez okazji. Większość wolnych chwil poświęcałam na czytanie właśnie. Jak to wygląda teraz?

Za każdym razem, gdy znajdę się w galerii, w pierwszej kolejności wchodzę do Empiku. Nieważne, że opuszczę go może z jakąś gazetą. Zawsze mogę rozejrzeć się za książkami, które kupię za parę miesięcy, ewentualnie ściągnę w formacie Pdf. Dlaczego więc czytam dopiero drugą książkę w tym miesiącu?

Pisząc o planach na najbliższe miesiące wspominałam o swoim lenistwie. Za dużo czasu spędziłam w tych nieszczęsnych Internetach, a przecież mogłam go lepiej wykorzystać, choćby na czytaniu książek właśnie. Choć już i tak jest lepiej, bo w zeszłym miesiącu przeczytałam jedną.

Dzielę pokój z młodszą siostrą, która ma fazę na oglądanie od nowa jakiegoś durnego serialu. Ojciec ciągle się kręci wte i we wte. Matka podśpiewuje jakieś piosenki disco polo. A ja potrzebuję ciszy, spokoju, by skupić się na akcji powieści. W takich warunkach mogę jedynie czytać jakieś gazety ryjące mózg, bo nie trzeba myśleć.

Dzisiaj wykorzystałam fakt, że WYJĄTKOWO nikogo nie było w domu i doczytałam kolejne kilkadziesiąt stron, a co!

sobota, 14 czerwca 2014

Inni, czyli gorsi?


Wielokrotnie w życiu jesteśmy zmuszeni udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Bo wtedy nie narażamy się na nieprzyjemności w domu, szkole czy pracy i odrzucenie przez ludzi. A kto chce być wyrzutkiem? Cierpimy na depresję? Udajemy wielce zadowolonych z życia, bo kto chce się zadawać z kimś wiecznie smutnym? Nie wierzymy w Boga? I tak popitalamy co niedzielę do kościółka, bo nie spotkamy się ze zrozumieniem głęboko wierzącej rodziny. Lubimy się ubierać w nietypowym stylu? Rezygnujemy z niego, bo inaczej ludzie mijani na ulicy nie dadzą nam żyć. Rodzina i znajomi także. Mamy inną orientację seksualną? Nie zdradzamy tego i być może wiążemy się z osobą odmiennej płci. Można by tego jeszcze wymienić w cholerę, pytanie tylko, czy jesteśmy szczęśliwi? Pewnie nie.

To, że ktoś tam kiedyś ustalił jakieś tam normy, nie oznacza, że musimy być jakimiś klonami. Dzięki temu, że każdy z nas czymś tam różni się od ogółu, na świecie nie jest nudno. Najlepiej zdjąć tą maskę, która jest dla nas jak więzienie. Ludzie chcą od nas odejść? No cóż, droga wolna. A my pozostaniemy sobą.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Coś, czego postanowiłam już sobie nie postanawiać


Przenosząc się ostatecznie na Blogspota chciałam, by to całe moje pieprzenie bzdetów na blogu wyglądało nieco inaczej niż w przypadku poprzedniego, Onetowego. Chodziło mi głównie o zaprzestanie pisania o jakichś bardzo osobistych sprawach. Wiem w końcu, że może sobie tu wejść absolutnie każdy, nawet osoby, których o to bym nie podejrzewała. Bo fakt, że po wpisaniu w Googlach mojego imienia i nazwiska ten blog raczej nie wyskoczy, nie oznacza anonimowości nawet w najmniejszym stopniu. Zresztą nie będę udawać, że jakbym miała okazję odkryć prawdę o tym, co dana osoba naprawdę o mnie myśli, nie skorzystałabym z niej.

Czasem odczuwam potrzebę wygadania się, po prostu piszę i tyle. W przeszłości napisałam te parę słów za dużo i nie wypieram się tego. Jednak nigdy nie wyjawiłam na blogu tajemnicy, którą ktoś mi powierzył. Teraz, jeśli zobaczę gdzieś na ulicy pobliskiego miasta kogoś, kto da mi do zrozumienia, że miał do czynienia z moimi zapiskami, nie będę udawać, że mnie z kimś pomylił. Spokojnie wysłucham tego, co ma do powiedzenia.

Tak więc czasami musicie wytrzymać moje narzekania na świat cały i siebie samą przy okazji, przykro mi.

piątek, 6 czerwca 2014

Miałam o tym nie pisać, ale...

Chciałabym w końcu żyć, a nie tylko wegetować. Być optymistką, w końcu takowe osobniki mają jakichś znajomych i żyją dość długo. Nie, nie chcę nagle udawać, że jaram się disco polo i aktualnie modnymi ciuchami. Nie pamiętam jednak, jak u to jest wyjść z kimkolwiek gdzieś, obojętnie gdzie. Rozmawiać o wszystkim i niczym. Śmiać się z głupich, dziecinnych sytuacji życiowych. Po co udawać, że aktualny stan rzeczy jest idealny? Każdy kogoś potrzebuje, nawet ktoś chorobliwie nieśmiały, introwertyk, czy pogrążony w depresji.

Nie wiem, po jaką cholerę to piszę, ale po prostu musiałam. A z bardziej pozytywnych rzeczy udaje mi się wcześniej iść spać. Czyli najpóźniej koło pierwszej w nocy. Serio, jeszcze niedawno zdarzało mi się siedzieć do trzeciej. Już jakiś sukces :)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Parę dni później...


Póki co średnio idzie mi realizacja planów czy tam postanowień. Pocieszam się tym, że jeszcze mam trochę czasu, z tym, że on wciąż zapiernicza i sam ten fakt jest wysoce irytujący.

Na pewno często wychodzę z domu i wczoraj przez jakieś dwie godziny siedziałam nad matmą. Co do książek i angielskiego, szkoda słów. Zwalam to wszystko na brak snu, w cztery godziny nie idzie się wyspać, a staram się położyć do łóżka wcześniej niż dotychczas. No i nie mam energii do działania. Gdybym miała pokój tylko dla siebie, byłoby lepiej...

Ja tu tak smęcę, ale mimo wszystko próbuję jakoś się zmusić do działania. No samo się nic nie zrobi i pewnie za parę miesięcy dowiecie się, jak mi to wszystko wyszło.