sobota, 30 stycznia 2021

#28



 Jakimś cudem dożyłam 28 lat. 28 lat, dwudziestego ósmego - nawet całkiem fajnie to wygląda. Ale czy w ogóle jest z czego się cieszyć? Sama nie wiem. Rok temu było inaczej. 

Rok temu było bardzo inaczej i dlatego wówczas z okazji "starości" napisałam coś dość optymistycznego jak na mnie. Miałam jako tako nadzieję, że będzie lepiej i ciut więcej chęci do działania, niż zazwyczaj. Snułam plany na najbliższe lata, ale bez konkretnych terminów ważności. Miało być fajnie po prostu. I przez chwilę było. 

Rok temu coś tam się już słyszało o tym całym koronawirusie, ale nikt nie traktował jeszcze sprawy poważnie. Jeszcze nie zamknięto nas w domach i nie nosiło się tych cholernych maseczek. Jeszcze jak większość z nas żyłam załatwianiem bieżących spraw, bo nic nie było pozamykane. 

Rok temu nie było niemalże całkowitego zakazu aborcji. XXI wiek, centrum Europy, a zmierzamy do zwiększenia ilości ludzkich tragedii. Jakbyśmy już wystarczająco nie mieli przejebane żyjąc w Kraju Kwitnącej Cebuli Obsranym Gównem. Ochrona życia poczętego, a potem radź se sam. A raczej sama, bo facet często spieprza, gdy dziecko urodzi się chore. Wypierdalać!

Rok temu byłam pewna, że choć odrobinę wiem, po co żyję, dokąd zmierzam, takie tam. A gdzie tam! Nic nie wiem, a coraz młodsza się przecież nie robię. Ale to nie jest teraz największy problem. 

Nie życzcie mi sto lat, bo tyle dożyć nie chcę.



sobota, 16 stycznia 2021

2020 - podsumowanie

 


Ach, co to był za rok! Rok, który najlepiej będzie zapomnieć i spuścić w kiblu. Rok trudny, ale może uda się też trochę pozytywów z niego wyłuskać jakimś cudem. Z pewnością nie jestem w tym myśleniu odosobniona. No to jaki był ten mój ZOZO?

27. urodziny normalnie spędziłam w rodzinnym gronie, bo jeszcze nie było czegoś takiego jak lockdown i w ogóle koronawirus nie wydawał się być jeszcze aż tak poważnym problemem. 

Choć wieść o wiosennym lockdownie przyjęłam dobrze, ostatecznie już po kilkunastu dniach miałam go dość (powiedziała introwertyczka). W dodatku nie spędziłam tego okresu tak produktywnie, jak zamierzałam. 

Napisałam najmniej tekstów w całej historii bloga. I tylko z tego jestem w miarę zadowolona. 

Byłam zaledwie 2 razy w Łodzi, choć daleko nie mam i w ogóle nie opuściłam nawet na chwilę swojego województwa. 

Co parę miesięcy moje włosy robiły się krótsze i w dodatku w przeróżnych dziwnych kolorach. I nie zanosi się, bym w najbliższym czasie miała z tym skończyć. Hasztag #alternatywka :D

Wyjątkowo mało udzielałam się w social mediach w porównaniu z wcześniejszymi latami. I tak jednak często byłam przebodźcowana obserwując, co wrzucają inni. 

Pozbywałam się większej ilości rzeczy, niż kupowałam. Bardziej skupiłam się na tym, czego naprawdę potrzebuję. Robiłam również czystki w plikach na telefonie i kontach obserwowanych na Instagramie. Ogółem polecam!

Przeczytałam zaledwie kilka książek, z czego zdecydowanie nie jestem zadowolona. 

Nie byłam na jesiennych protestach, choć wyrażałam na to chęć. Ale cóż, nie wszystko da się przeskoczyć. I w internetach też można ***** ***. 

Święta Bożego Narodzenia, w porównaniu z Wielkanocą, spędziłam z rodziną i było jak zwykle w porządku. 

Żadnych postanowień na 2021 nie robiłam, bo na co mi to. Niech po prostu wróci normalność. I tyle.