niedziela, 28 kwietnia 2019

Usłyszeć swój głos #2


Prawie sto tysięcy wyświetleń bloga. Nie jest to jakaś oszałamiająca liczba, skoro prowadzi się go od ponad 5 lat. Byłaby większa, gdybym wciąż pisała swoim charakterystycznym, oryginalnym stylem. Niestety nie da się do niego wrócić, a wszelkie próby ku temu byłyby śmieszne, mało autentyczne. Dlatego próbuję zdefiniować siebie na nowo.

Na przykład parę lat temu wróciłam do pisania pamiętnika, czy tam dziennika. A może właściwie pamiętniko - dziennika. Jest tam wszystko, co możliwe. Czasem jednak wstydzę się własnych myśli. Próbuję jednak być ze sobą szczera. Te rzygi słowne czasem pomagają, choć nie są to tak spektakularne efekty, o jakich czytałam swego czasu na paru blogach. Czasem boję się, że ktoś to kiedyś przeczyta, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie będę długo żyła.

Dobrze jest jednak wyrabiać swój styl pisania, choć nie wiem, czy obecnie wyróżniam się tak jak kiedyś. Wydaje mi się, że zlałam się z tłumem blogerów, którzy mają coś do powiedzenia lub tylko tak im się wydaje. To smutne. A może to tylko chwilowy kryzys?

piątek, 19 kwietnia 2019

Iść czy nie iść na wesele?


To już za kilka miesięcy. Na samą myśl robi ci się niedobrze, dostajesz ataku paniki, ewentualnie tracisz te ostatnie resztki sił życiowych, jakie jeszcze ci pozostały. Tak bardzo nie chcesz być na tej imprezie. Ale czy można po prostu ją pierdolić? W końcu gwiazda imprezy to rodzina. Teoretycznie najbliższa, a tak naprawdę kontakty między wami od zawsze nie układają się najlepiej. Na dodatek ten ktoś nie robi problemu z twojego ewentualnego braku na weselu. Problem za to ma inna osoba z rodziny, która nie chce o tym słyszeć. Masz iść, bo jak to będzie wyglądać. Nie rób wstydu!

Niestety wiesz, że w najbliższym czasie nie uda ci się wyprowadzić, bo zwyczajnie nie masz za co. Nie masz też gdzie uciec na czas imprezy. Czy jednak poddać się, zgodzić wbrew sobie? Przypominasz sobie jednak, że podjęłaś w życiu wiele decyzji ze względu na rodzinę i potem tego żałowałaś. I nie chodziło tylko o imprezy, ale o tym innym razem. W każdym razie chcesz w końcu postąpić w zgodzie ze sobą. W końcu masz swoje lata, więc chyba możesz? Chyba. Bo przyjęło się, że na imprezach musi być CAŁA rodzina. Chociaż ta najbliższa.

Czasem myślisz, że może by tak się zbuntować w razie pójścia jednak na to cholerne wesele, choć dawno nie masz 15 lat. Na przykład przefarbować włosy na nietypowy kolor i do tego założyć na imprezę czarną gotycką sukienkę. Zwłaszcza to ostatnie nie wypada, ale osiągnęli cel, mają cię na imprezie, więc niech spieprzają.

Czasem wyobrażasz sobie, że dobrze się bawisz, ale wiesz, że tak nie będzie, bo pamiętasz poprzednie imprezy. To niechciane proszenie do tańca. Te durne zabawy. Ten hałas. Niechciany alkohol. Ludzie mówiący coś do ciebie, choć za cholerę nie mogłaś ich usłyszeć, więc po co otwierali gęby? To chowanie się w łazience lub innym pomieszczeniu, byleby tylko nie być w centrum uwagi. Nikt nie zrozumie, jaką torturą jest taka impreza dla wysoko wrażliwej introwertyczki. A nie zawsze jest możliwość wyłączenia się z życia na kilka dni po niej.

Jesteś za tym, by żyć w zgodzie ze sobą, ale ta sytuacja jest naprawdę trudna.




piątek, 12 kwietnia 2019

Puk puk. Można?


Czy nie przeszkadzam może? Czy mogę napisać, co myślę o tym czy owym? A może lepiej się nie wychylać? Może lepiej nie zwracać na siebie uwagi? Może nie napisałabym niczego odkrywczego? Może się ośmieszę tylko?  A może jednak pisać?

Jest sobie blog, na który lubię zaglądać. Tak się składa, że jest on dość popularny. Chcę napisać komentarz pod ostatnim tekstem. Jestem jednak świadoma tego, że moje słowa przeczytają tysiące osób. Czy nie lepiej więc po prostu pozostać w roli cichej obserwatorki,  jak to najczęściej bywa? Bo mój komentarz pewnie niewiele wniesie do dyskusji. A dawno zrezygnowałam z anonimowości.

Jest sobie strona na Twarzoksiążce mająca na koncie sporo polubień. Jest ona oczywiście publiczna, w związku z czym moje opinie poznać mogą nie tylko ci, którzy ją polubili, ale i znajomi. Chcę się wypowiedzieć pod jednym z postów, ale nie wiem, czy aby na pewno chcę, by WSZYSCY poznali moją opinię. Czyżbym wstydziła się swojego zdania?

I w końcu mój blog. Blog, którego nie czytają tysiące, a najwyżej setki ludzi miesięcznie. Także wydawałoby się, że nie powinnam mieć oporów przed napisaniem tego, co zechcę. A jednak wciąż się waham przed wciśnięciem opublikuj. Gdzie się podziała moja dawna spontaniczność z początków tego bloga?

Na szczęście takie myśli nie towarzyszą mi codziennie. Ostatnio znów czasem wychodzę z cienia. Bo tak. Mam własne zdanie i będę je wyrażać. Ale lubię też tylko obserwować. Obie opcje są w porządku.




piątek, 5 kwietnia 2019

Nie myję okien dla Jezusa, ani nikogo innego


Spokojnie, nie będzie to wywód religijny, ale możliwe, że i tak wywołam małe zamieszanie. Nie będzie też tylko o myciu okien, bo byłoby zbyt nudno. W każdym razie faktem jest, że zbliża się Wielkanoc. Te dni, które niezależnie od bycia wierzącym, ateistą lub agnostykiem spędza się miło w gronie najbliższej rodziny. Niestety jakieś kilka dni wcześniej wybucha zamieszanie związane z wielkimi porządkami. Jakby nie było innych dni, by móc ogarnąć przestrzeń bez spiny.

Symbolem przedświątecznego ogarniania chaty jest mycie okien. Dlaczego tego nie robię? Po pierwsze, zwyczajnie nie ma to sensu zważywszy na zmienną wiosenną pogodę. Po drugie, pomimo życia na wsi zabitej dechami nie interesuje mnie zwiększanie widoczności w celu podpatrzenia, cóż to wyczynia jakiś Janusz mieszkający w pobliżu, bo mam ciekawsze rozrywki.

I oczywiście porządki. Nagle wiele osób rzuca się do ogarniania szaf i szafek, ścierania półrocznego kurzu z mebli, trzepania dywanów, mycia podłóg, szorowania wanny i zlewu... To na ogół domena kobiet, które w dodatku mają pretensje do reszty domowników o to, że ci mają czelność przez pięć minut obczajać, co tam u znajomych na Twarzoksiążce zamiast pomagać.

Na koniec te wszystkie matki, żony, siostry czy babcie są wykończone. A gdyby tak którąś spytać, po co to robią, pewnie odpowiedzi byłyby następujące: bo przed każdymi świętami tak się robi, bo wszyscy sprzątają. A nigdy nie pomyślą, że nie mają obowiązku, by tak zapierdalać.