niedziela, 4 marca 2018
Nie bądź niewolnikiem bloga
Kiedyś były ciekawe czasy. Czasy blogów na Onecie. Ukryci pod nickami i niezależnie od stopnia popularności mierzonego w ilości postów wyróżnionych gwiazdką lub braku takowych, pisaliśmy najczęściej o tym, co nam w duszy grało. Co chcieliśmy, kiedy chcieliśmy. Nie zawsze poruszaliśmy tematy będące aktualnie na topie. Nie stosowaliśmy clickbaitów. W niektórych przypadkach nie wiedzieliśmy nawet, jak dany bloger wygląda. Nie wiedzieliśmy, co to zarabianie na blogu. Nie było jeszcze książek Jasona Hunta. Z czytanych przez nas tekstów nierzadko wyłaniało się bogate, niebanalne wnętrze, a nie marka.
Tak, mentalnie wciąż jestem w tamtych czasach. Może dlatego czegoś nie rozumiem. Nie, nie mam nic przeciwko temu, że niektórzy z nas w mniejszym lub większym stopniu na tej swojej pisaninie się wybili. Też chciałabym, by mój blog dotarł do większej liczby osób, nie bądźmy hipokrytami. Ale nie rozumiem, dlaczego ci, którzy tę całą popularność zyskali, czują się w obowiązku ciągle przepraszać. Nakładają na siebie cholerne kajdany.
Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że właśnie to czytasz, a jednocześnie Twojego fanpejdża polubiło co najmniej tysiąc osób, ale jeśli jakimś cudem tu trafiłeś, to musisz coś wiedzieć. Nie musisz przepraszać za to, że jest Ciebie mniej lub więcej w Internetach. Że nie masz weny. Że masz gorszy dzień. Że przez trzy dni nie opublikowałeś czegoś nowego. A nawet i wtedy, gdy tych dni zrobiło się dwadzieścia. To normalne, że poza blogiem masz życie towarzyskie, pracę, inne pasje czy też zwyczajnie w świecie potrzebujesz odpoczynku od miliona internetowych bodźców. Tak, statystyki spadną, ale jeszcze zdążysz to nadrobić. Rób to, co w danym momencie uważasz za słuszne. Nie bądź niewolnikiem bloga.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I w tym momencie jak nigdy cieszę się brakiem fejmu :D Zero presji, tylko grono wiernych czytelników - cudnie :)
OdpowiedzUsuńI to nie byle jakich czytelników. Czasem takie komentarze zasadzą, że mam rozkminy na długie godziny. Jak to zrobiłam? Jakim cudem ich tu przyciągnęłam? :D
UsuńAle gdyby jednak przyszedł ten cały fejm, to dobrze by było i tak wyluzować, nie spinać się zbytnio. Chyba jest to możliwe. Mam taką nadzieję przynajmniej :D
Już Ci mówiłam: masz wiele do powiedzenia, jesteś zawsze sobą. Ludzie to wyczuwają, a swój do swego ciągnie :)
UsuńJak zdobędę fejm, to dam znać, czy to możliwe xD
powiem Tobie, że to strasznie smutne, kiedy czytelnicy wywierają na Tobie presję pisania. tyczy się to zwłaszcza blogów z kategorii opowiadań, bo co zrobisz, że nie masz weny. a jak napiszesz chłam to tylko lawina komentarzy, że mogłeś się postarać, że w sumie kiedyś lepiej Tobie pisanie wychodziło, że ogólnie to spadaj już, bo nie umiesz w pisanie :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście czegoś takiego nie doświadczyłam, a w przeszłości trochę bawiłam się w opowiadania :)
Usuńja doświadczyłam i od razu zniechęciłam się do pisania. ciężko pisać pod presją.
Usuń"Nie bądź niewolnikiem bloga." - brzmi to dla mnie tak abstrakcyjnie, że szok. Ja utożsamiam pisanie bloga z wolnością, wyrażaniem siebie, sposobem na odreagowanie. No ale nie sposób się z Tobą nie zgodzić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wszystko ma dwie strony. Jeśli ktoś pisze blog tak jak ja czy Ty, czyli jest on jedną z pasji, to nie musi często dodawać postów, a wpisy nie muszą mieć tysięcy odsłon. Ale jeśli ktoś zarabia na blogu, to pewnie czuje wewnętrzny przymus, by pisać jak najczęściej i by posty były bardzo popularne.
OdpowiedzUsuńNiektórzy pisarze, poeci czy właśnie blogerzy zmuszają się, by pisać w konkretnych godzinach. To musi być cholernie trudne..
Pozdrawiam :)
I Twój komentarz jeszcze bardziej sprawia, że zastanawiam się nad sensem zarabiania na pisaniu bloga lub książki. Może po jakimś czasie bym się wypaliła?
UsuńTen wpis jest tak prawdziwy i jednocześnie smutny... Rezczywiście czytając blogi (ten wpis przeczytałam również) zauważam same marki. Sama na swoim blogu staram się pisać nie tylko o rzeczach i tematach, które są akurat na topie. Nie rozumiem wiele rzeczy z modowego świata, dlatego wplątuję też własne przemyślenia i piszę, co gra mi w duszy. Twój blog jest również bardzo inny.
OdpowiedzUsuńMasz rację poza prowadzenie blogą są dużo ważniejsze wartości. Choćby dom, rodzina, bliscy, kontakt z ludźmi. No i trzeba bardzo uważać, żeby się w nie zatracić. Przy okazji chcę Ci polecić moje teksty w podobnym klimacie :) https://www.dobreprogramy.pl/Dementor/Lajkomania-czyli-jak-to-portalowa-moda-kreuje-mechanizmy-ludzkich-zachowan,79700.html i https://www.dobreprogramy.pl/Dementor/Subskrypcje-lansu-nastoletniego-YouTubera,80668.html
OdpowiedzUsuńA oprócz kontaktu z bliskimi jeszcze np. samorozwój :)
UsuńA poczytam te teksty :)
Takie to prawdziwe.. ja na swoim staram się pisać jak w pamiętniku, bez żadnych marek czy czekokolwiek aby wypromować
OdpowiedzUsuńTeż kompletnie tego nie rozumiem. Blog powinien być czystą przyjemnością, a nie obowiązkiem.
OdpowiedzUsuńOtóż to.
UsuńKiedyś znajoma blogerka zadała pytanie do grupy blogerów, czy czują wyrzuty sumienia, jeżeli piszą na bloga mniej niż dwa razy w tygodniu. Niektórzy odpowiadali, że wypada pisać jak najczęściej (blogerka, która zadała to pytanie pisze codziennie/co dwa dni). W tamtym okresie gdy miałam dobry czas, to pisałam co sobotę. Ale więcej zdarzało się tych złych chwil, gdzie przerwy między postami wynosiły nawet i miesiąc. Z tą różnicą, że ja nie czułam wyrzutów sumienia :P Teraz staram się pisać regularnie dwa razy w tygodniu, ale nie będę rwać włosów z głowy, gdy życie okaże się ważniejsze od bloga.
OdpowiedzUsuńMasz do tego dobre podejście. Ja tam myślę o pisaniu dwa razy, ale w miesiącu :D Ale pewnie jednak to nastąpi jeszcze rzadziej, niektóre pomysły muszą w końcu dojrzeć. W ogóle nie cierpię słyszeć, że coś wypada. Wypadać to mi mogą włosy :D
UsuńKiedyś też miałam ten problem , nie robiąc postów czułam się źle , zupełnie tak jak gdybym zaniedbywała czytelników. Później doszłam do wniosku , że wolę robić posty kiedy mam prawdziwe natchnienie , wydaje mi się że wtedy każdy post jest prawdziwy.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie www.nathalieehermaan.blogspot.com
Trafiłaś IDEALNIE w sedno sprawy! :) To okropne, gdy przeprasza się czytelników, bo nie ma się weny, czasu itd. Samemu w sumie nakłada się niewidzialne kajdanki. Hmm... miałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam ;p
OdpowiedzUsuńMiło/ść
Spoko, jak zechcesz, będziesz mogła jeszcze potem coś dodać :)
UsuńNie wiem czy ja jestem jakaś dziwna, czy cos, ale pisząc blog, robiąc zdjęcia czy robiąc cokolwiek innego w swoim życiu - robię to dla siebie. Mam instagrama, którego chcę rozwijać w stronę sportu - dla siebie, bo w taki sposób motywuję samą siebie i widzę jak na dłoni progres, który następuje, albo którego brak. Nigdy nie przywiązywałam wagi do wyświetleń, lajków. Są to są, nie ma to nie ma, też jest spoko. Tęsknię za wspomnianymi przez Ciebie czasami.
OdpowiedzUsuńGdy ktoś żyje z blogaska - źle, że zaniedbuje.
OdpowiedzUsuńAle jeśli ktoś traktuje go jak elektroniczny pamiętnik... Kto miał jeszcze w latach 90. pamiętnik, to czy kiedykolwiek mówił do sklejonych kartek w całość: "przepraszam pamiętniczku, że do Ciebie nie zaglądałam/em, ale żywcem nie było czasu"? To coś w ten deseń.
Ale chyba dla mało kogo spośród tej grupy osób blog jest głównym źródłem zarobku, nie czarujmy się. I nadal uważam, że nic się nie stanie, jeśli wpis pojawi się po pięciu dniach, a nie po dwóch.
UsuńKochana! Są kwiatki, które nieźle żyją z klepania w klawiaturę :].
UsuńPo pięciu dniach, grono wzajemnej adoracji może zmaleć. I to ich przeraża :P.
A jeśli chcesz do mnie zaglądać - napisz maila :).
UsuńNo to dej ten adres mailowy :D
UsuńWchodzisz na profil blogera i klikasz "napisz e-mail" :)
UsuńPisanie na siłę, gdy nie mamy weny czy chociażby ochoty, to i tak wiadomo, że g*wno z tego wyjdzie. :P Całe szczęście udało mi się to zrozumieć i nawet jeśli mam czas, a pisać mi się nie chce, to odpuszczam. Mówię sobie, że czytelnicy jak kochają, to poczekają. :D
OdpowiedzUsuńPiona :D
UsuńI żółwik! :D
UsuńMyślę, że jeśli ktoś jest bardzo popularny, ma miliony wyświetleń, setki komentarzy to czuje się zobowiązany do tego, żeby zawsze być i potem zamiast przyjemności odczuwa konieczność.
OdpowiedzUsuńCzasem potrzeba przerwy, żeby coś przemyśleć i moim zdaniem lepiej chwilę odczekać niż się męczyć.
Dobrze, że poruszasz takie tematy :)
Pamiętam tamte czasy doskonale i tak jak Ty, wciąż w nich tkwię :D Z tą różnicą, że boję się pisać o wszystkim tak odważnie jak wtedy, bo boję się, że ktoś może to przeczytać. Ocenianie przez ludzi chociaż wtedy bolało mnie bardziej teraz jest ostrzejsze a mimo wszystko zdarza mi się przepraszać kiedy długo mnie nie ma. Bo swoich czytelników mam kilkunastu i traktuję ich jak najserdeczniejszych przyjaciół. A takich zawsze przepraszam, gdy długo nie mogę znaleźć dla nich czasu :)
OdpowiedzUsuńPowiem więcej, ja zaczynałam od Tenbitu - krótkie posty bez zdjęć. Tak, to miało pełnię wyrazu, jednak nie tęsknię za tym.
OdpowiedzUsuńStaram się jednak nie zapominać o swoim dawnym, bardzo szczerym stylu. Zdjęcia wreszcie są, a tego mi właśnie brakowało w moich początkach blogowania.
Kiedyś był to mój osobisty pamiętnik. Dziś wolne opowiadania z podróży bądź jakiś temat poglądowy do dyskusji.
Niby czytelnicy wiedzą jak wyglądam, ale paradoksalnie blog jest bardziej anonimowy niż poprzednik.
Słusznie rzeczesz, bywa, że człowiek tak się zapętli w 'tych internetach', iż kontrolowanie bloga staje się codziennym rytuałem. Jakiś czas temu aby zapobiec ewentualnemu uzależnieniu swego czasu, po prostu na kilka dni znikam z sieci - z domu także.
Jak ja tęsknię za Onetem. Świetnie się tam prowadziło bloga. Łączenie z Google mnie denerwuje. Anonimowość tez była spoko. Jeszcze się grało w rpg i pisało wspólnie opowiadania to było piękne. Nikt się niczym nie przejmował. Czytelników też się miało bez reklamowania.
OdpowiedzUsuńKUUUURŁA, KIEDYŚ TO BYŁO, PAAANIE KIEDYŚ TO BYŁY BLOGI, TERAZ NIE MA BLOGÓW
OdpowiedzUsuń