czwartek, 9 maja 2019

"Wiem, już widziałem/am to na Facebooku"


Często zastanawiam się, gdzie leży granica prywatności w Internetach. Czy warto być otwartą księgą, czy lepiej być choć odrobinę tajemniczą? Co zdradzić, a co zachować dla siebie i/lub bliskich osób? Jakie konsekwencje będzie miało ujawnienie tego czy owego?

Bloguję od ponad 9 lat. Oczywiste jest więc, że nie da się w tak długim czasie przemilczeć wszystkiego o sobie. W końcu te moje zapiski w dużej mierze są inspirowane życiem. Nie oznacza to jednak, że mam obowiązek zdradzania o sobie każdego możliwego szczególiku tutaj lub w mediach społecznościowych.

Gdybym miała dziecko, prawdopodobnie nie publikowałabym jego zdjęć. Gdy ktoś mi się z czegoś zwierza, oczywiste jest, że nie ląduje to nigdzie w Internetach, no chyba, że ta osoba koniecznie chce zaistnieć. Nie wyobrażam sobie też ludzi omawiających np. szczegóły mojego związku czy życia erotycznego. Przykładów rzeczy, o których nie zamierzam trąbić znajdzie się w sumie jeszcze więcej. Zdarzyło mi się jednak w ubiegłym roku zdradzić, że wygrałam książkę w konkursie, bo to w sumie nic takiego.

Nie chcę przy opowiadaniu o czymś rodzinie lub znajomym słyszeć Wiem, widziałem/am to na Facebooku. 

20 komentarzy:

  1. Myślę, że jest to granica każdego z nas. Co chcemy zachować dla siebie i najbliższych a co może być publiczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze!
    Mnie w sumie drażni takie wynoszenie całego swojego życia w blogosferę, szczególnie kiedy nie dotyczy to nawet tematyki bloga a i takie przypadki się zdarzają. Jeszcze bardziej drażnią mnie osoby które strasznie wymuszają takie rzeczy na innych blogerach. "Powinieneś powiedzieć o sobie coś więcej, wstawić swoje zdjęcie, pisać pod własnym nazwiskiem a najlepiej jeszcze podać adres mieszkania by czytelnicy mogli poznać cię lepiej."
    Tylko po co skoro nie mam takiej potrzeby?

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to jest bardzo ciekawy temat! Jeśli chodzi o media społecznościowe, to zawsze trzeba mieć zachowawcze podejście i zadać sobie pytanie "czy chcę, aby wszyscy się o tym dowiedzieli"? Tu chodzi zwłaszcza o facebook, który jest miejscem, gdzie jednak mamy naszych znajomych. Co innego blog. Tutaj jest większa anonimowość i nawet jeśli pokazujemy nasze twarze, to jednak nie spotykamy się w pracy, itp. Jeżeli jednak ktoś ma taką potrzebę, aby opisywać swoje życie intymne, to jak najbardziej może to robić, z tym, że niech lepiej nie podaje żadnych swoich danych :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy stawia sobie inne granice. Niektórzy nie mówią jaki mają zawód, inni nawet nie pokazują twarzy i to jest okej. Jednak czasem widzi się, że ktoś nie ma żadnych oporów i pokazuje tak na prawdę wszystko, że jestem w stanie opowiedzieć więcej o kimś Internetu niż o koleżance z klasy. Nigdy nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie. Warto zachować rozwagę :)
    kreatywnienafotografii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, kiedy zaczynamy działać w internecie na poważnie to ciężko nam być incognito.ale go tylko od nas zależy jak do tego podejdziemy. Pozdrawiam pozytywnych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutne jest wiele takich sytuacji. Bloguje ale mój świat blogowy jest na razie ograniczony. Ale jak czasami patrzę na tych ludzi którzy jadą na koncert ulubionego wokalisty i nie mogą się nim cieszyć bo stado jego własnych fanów o mało co go nie zje to smutno.
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Internet internetami, mnie osobiście przeraża zjawisko psiapsiół gadających ze sobą o WSZYSTKIM. Jak spotykam się z dziewczyną i poznaję jej przyjaciółkę, to zastanawiam się, ile pikantnych szczegółów na mój temat ona już wie

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdy z nas ustala tą granice, dlatego ja ostatnio usunęłam snapchata. Po kilku miesięcznym spotkaniu z koleżanką, wszystko co mi opowiadała widziałam w aplikacji
    https://maaddami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Granice prywatności są kwestią indywidualną, ale fakt, wolę jednak mieć sferę dostępną tylko najbliższym

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnie Twoje zdanie mówi chyba wszystko w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepiej być autentycznym i wiarygodnym, bo jak ktoś udaje, to prędzej czy później wyjdzie..
    A co do prywatności, to nie wiem. To chyba dużo zależy od charakteru człowieka, od tego, czy ktoś jest introwertykiem czy ekstrawertykiem. A wszyscy lubimy, gdy inni nam zazdroszczą, gdy nas podziwiają i prawią komplementy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Są granice, których przekraczać się nie powinno. Niestety coraz więcej osób zamiast chronić swoją prywatność wywala ją razem z wnętrznościami na światło dzienne. Dla mnie jako obserwatora takich przypadków bywa to aż niesmaczne :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem ograniczenia w publikowanych treściach są niekiedy bardzo wskazane. Sama pomimo działalności w blogosferze i aktywnych kont nie piszę o wszystkich aspektach swojego życia.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeżeli ktoś dowiaduje się o naszym życiu z facebooka to trochę słaby klimat. I nie wyobrażam sobie najpierw dzielić się czymś w internecie a potem ewentualnie z bliskimi. Z resztą ja się niczym nie chwalę online, o niczym nie opowiadam, bo i po co? Kompletnie nie czuję takiej potrzeby. Dlatego w pełni rozumiem Twoje spojrzenie na sprawę. Niestety internet zastępuję ludziom prawdziwe życie i raczej do niczego dobrego to nie prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam fb tylko z powodu fanpaga i swojej pracy. Prywatnego profilu używam tylko do lajkowania różnych rzeczy, bo wiem, że to bardzo pomaga twórcom. Ale na swój temat bardzo rzadko coś udostępniam. Rozumiem, wrzucić czasem jakieś zdjęcie czy coś, ale całe albumy po kilkadziesiąt zdjęć dziecka to jest przesada.

    OdpowiedzUsuń
  16. Każdy chyba inaczej traktuje internet i swoje miejsce w sieci. Dla mnie blog to takie bezpieczne i tu mogę napisać, co leży mi na sercu. Moi przyjaciele czy rodzina jednak nie mają o nim pojęcia i tego, co trzeba, dowiadują się bezpośrednio ode mnie. Zdecydowanie wolę taką formę komunikacji z bliskimi mi ludźmi. A Facebook to już zupełnie inna bajka :) Służy, owszem, ale tylko w celach praktycznych. Co kto lubi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Współczuję ludziom, którzy publikują w internecie absolutnie wszystko odnośnie do swojego życia. Mam wrażenie, że ukrywają brak satysfakcji.
    Co prawda, każdy ma swoje granice, ale ja nie zdobyłabym się na coś takiego, taki swego rodzaju ekshibicjonizm. Szczególnie, że nie jestem osobą publiczną.

    OdpowiedzUsuń
  18. O rany, ja już od lat nie publikuję na fejsie żadnych informacji o sobie, ani zdjęć, poza pejzażami z miejsc, które odwiedziłam. Z innych portali społecznościowych nie korzystam w ogóle. Jeśli będę chciała się z kimś czymś podzielić, po prostu napiszę, wyślę, zadzwonię.
    Jeśli ktoś chce się dzielić wszystkim - proszę bardzo, ale niech weźmie pod uwagę ewentualne konsekwencje.
    Irytują mnie tylko matki, które wstawiają zdjęcia swoich dzieci. I już nawet nie chodzi o to, że nie mam ochoty ich oglądać, po prostu współczuję dzieciom, których dorastanie będzie mógł śledzić cały internet. A przecież może się okazać za kilka lat, że wcale tego nie chciały, ale nie miały wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozsądne podejście, też kiedyś takie miałam. Właściwie nadal mam, tak rozumowo i logicznie, tylko moja sytuacja wszystko komplikuje. Wiesz jak jest, nie będę tłumaczyć. Życie towarzyskie przeniosło się do internetu, przez co czasem zatracam tę granicę. Dostałam nauczkę, że bardzo osobiste posty wywołują kontrowersje i od tamtego momentu znów bardziej się kontroluję.
    Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. Nie pokazałabym dziecka w kąpieli, ale fotka z rodzinnej wycieczki, czemu nie? Nawet gdyby ktoś podczas spotkania powiedział, że widział to na fb - no cóż, jedno czy dwa ujęcia! O całej reszcie chętnie bym mu opowiedziała. Niestety nie mogę pozwolić sobie na luksus nieposiadania konta na portalu Zuckerberga (dużo kontaktów zawarłam tam), więc tym bardziej pozostaje mi korzystać z niego w miarę mądrze :D

    OdpowiedzUsuń
  20. To jest potężne zjawisko w obecnych czasach. Na chwilę obecną wchodząc na facebooka mam wrażenie, że wiem o niektórych więcej niż jak chodziłam z daną osobą do szkoły/pracy/obóz, itp. Relacje z imprez ze znajomymi, z rodziną, zdjęcia ze szpitala, z porodu, z basenu, z sauny, z przebieralni; niedługo zdjęcia spod pierzyny będą - chociaż tu niektórzy już nawet tę granicę przekroczyli. Nieco to przerażające, jak wiele wiem o ludziach, których mijam na ulicy.

    OdpowiedzUsuń