piątek, 16 października 2015

Gdy sprawa się rypła, czyli "fejm"


Na dawnym blogu miałam w zwyczaju pisać za dużo. Nie tylko o sobie, lecz i o innych ludziach. Ze szczegółami opisywałam różne mocne rzeczy odnośnie sytuacji w domu i szkole. Poruszałam też tematy dotyczące np. tego, co działo się w kraju i na świecie, lecz postów tamtego rodzaju było zdecydowanie więcej. Oczywiście wszystko w wielkiej tajemnicy. No przecież nikomu nie podawałam adresu, a blogów są miliony, więc komu chciałoby się zadać sobie tyle trudu przy wyszukiwaniu? Ale jednak...Wystarczył jeden wpis źle zrozumiany przez pewną osobę i się zaczęło. Jednak nie uczyłam się na błędach, więc nic dziwnego, że kolejne zmiany nicków i adresów nic nie dały.
Aż w końcu, 2 lata temu chyba zaczęło coś do mnie docierać. Skończyłam dziecinną wojnę z hejterkami i na luzie prowadziłam dalej bloga. Prawdopodobnie zostałabym na nim, gdyby nie te problemy z Onetem.

Zaczęłam prowadzić tego bloga i było fajnie, miło, przybyło kilkoro nowych czytelników...Innymi słowy sielanka do porzygu. Pewnego dnia coś mnie podkusiło, by dołączyć do największej twarzoksiążkowej grupy zrzeszającej polskich blogerów. I zaczęłam spam linkiem. I jeszcze raz, i jeszcze... I nagle przyszedł post z pytaniem od pewnej blogerki w stylu "Czy moi znajomi widzą posty na tej grupie?" Odpowiedź była twierdząca. Tak, ta grupa była wtedy publiczna i to przeoczyłam. Ogarnięcie dziesięć! I nagle dotarło do mnie, że prawdopodobnie WSZYSCY mają ten cholerny adres bloga. Początkowo była mi tak jakoś dziwnie, gdy to sobie uzmysłowiłam, jednak po ochłonięciu uznałam, że pieprzę to. Może tu wchodzić cały powiat piotrkowski, a nawet cały świat.

Koniec historii jest taki, że aktualnie link do tego bloga widnieje na każdym portalu, na którym się udzielam, a nawet od kilku miesięcy prowadzę stronę na Twarzoksiążce. Kiedyś ją rozkręcę. A, i nie ma żadnych hejtów. Bo takie nudne rzeczy piszę :D

16 komentarzy:

  1. Brawa dla Ciebie za stosunek do sprawy, luz-blues :D Nie wybaczę sobie reakcji na wieść, że pewna osoba, której tu pseudo nadanego przeze mnie nawet nie będę wymieniać, czyta mego bloga na 90%. Panika totalna! A cóż my takiego piszemy, hmm? :> Psy szczekają, karawana jedzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja za pierwszym razem, po tej aferze, byłam po prostu załamana. Dystans przyszedł dopiero, gdy przestałam ciągle uciekać, zmieniając pierdyliard razy adres bloga :)
      I właśnie, co takiego piszemy? :)

      Usuń
    2. Miałam podobnie, tyle że z otwieraniem i zamykaniem sezamu :P Musiałam się uspokoić, powiedzieć sobie, że nic strasznego się nie stało, to mój blog, moje miejsce. Pomogło.
      Inni musieliby ocenić :D

      Usuń
  2. Brawo, ja mam stronę do bloga na szjasie, ale nadal mam opory przed wrzucaniem adresu bloga na mój oficjalny profil.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też pisząc mojego bloga (pamiętnik) wychodziłam z założenia, że przecież jest tyle podobnych blogów jak ktoś znajomy mógłby znaleźć akurat ten. Oczywiście okazało się, że mógł więc zmieniłam konto, adres, nazwę i zaczęłam pisać dalej. Oczywiście to też nie trwało wieki, bo ta sama osoba trafiła na niego po raz drugi więc postanowiłam zablokować mojego bloga i od ładnych paru miesięcy dostęp do niego ma tylko kilkoro z moich starych czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  4. A niech patrzą, niech gadają, olać to :) kiedyś się przejmowałam, ba - jak zerwałam z chłopakiem to bałam się napisać cokolwiek prywatnego, żeby potem nie było wątów i pretensji, ale... jak ludzie mają się do czegoś przyczepić, to niech się czepia, ja będę pisać nadal :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak zawsze coś znajdą, więc nie ma co się przejmować :) Ja tam za bardzo nie piszę o jakichś prywatnych sprawach, więc tym bardziej mam w dupie, kto tu wchodzi :)

      Usuń
  5. To gratuluję odwagi :D Ja bym miała opory do wysyłania bloga w eter. Miałam nawet problemy żeby pokazać go dobrym znajomym. Niby nic takiego tam nie piszę, bo to w wielu przypadkach posty związane z popkulturą. Ale i tak mam obawy i wydaje mi się, że za szybko się z nich nie wyleczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Ty nie powinnaś mieć obaw, bo piszesz cholernie dojrzale jak na swój wiek :)

      Usuń
  6. Gratuluję odwagi, ja nadal nie umiem olać innych, szczególnie znajomych. Jest już ciut lepiej niż było na początku, ale w końcu mam jeszcze czas.
    PS Też wynoszę się niedługo z onetu, jak tylko ogarnę bloggera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej robisz jakieś postępy, to już coś :)
      No to jestem ciekawa, jak będzie wyglądał Twój blog na Blogspocie :)

      Usuń
  7. gratuluję odwagi! ja bym się nie odważyła...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam tę swobodę, że mój nie jest prywatny i mogę rozsyłać - świadomie lub nieświadomie - jego adres wszędzie. Ale nie wiem czy chciałbym, żeby moje wypociny były czytane przez moich znajomych. Czasem trzeba robić dobrą minę, a w środku marzy się, żeby powróciły stosy i szubienice, więc gratuluję odwagi! Podziwiam.

    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja ukrywam przed moimi znajomymi to, że bloguję. Nie robię tego dla fejmu, a dla własnej przyjemności. Jeśli ktoś mnie czyta i komentuje to ok. Jeśli nie to też ok.

    Pozdrawiam, Namuzowani

    OdpowiedzUsuń
  10. Skąd ja znam to uczucie... kiedy w liceum bylam ciągle polecana przez Onet i nagle okazało się, że mojego bloga czytają nauczyciele, dyrektor ... A ja dodawałam swoje zdjęcia i pisałam dosłownie o wszystkim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyciele i dyrektor? To dopiero hardkor. Chociaż może i mojego bloga czytali? Teoretycznie mogło się zdarzyć, bo o tym, co działo się w szkole pisałam sporo.

      Usuń