sobota, 14 października 2017

Co z tym blogiem? #2



Hejeszki. Ktoś jeszcze pamięta o istnieniu tego bloga? Możliwe. Albo i nie. Próbuję coś w końcu napisać. Dać jakiś znak życia. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Coraz rzadziej cokolwiek tu publikuję. Paradoksalnie nie mam wcale mniej pomysłów na nowe teksty. W czym w takim razie tkwi problem?

Codziennie dużo piszę. Są to raczej rzeczy nieprzeznaczone dla szerszego grona odbiorców. Nie wyobrażam sobie, by nawet 1/4 z tego kiedykolwiek znalazła się tutaj. Przez Internety odpierdala nam totalnie. Mylimy wirtualny świat z realnym. Za dużo pokazujemy. Czy cokolwiek zostawiamy tylko dla siebie i naszych bliskich? Kurwa. Nie wiem, czy byłoby mi miło, gdyby kilkaset osób rozmawiało sobie o tym wszystkim, z czym na codzień muszę się zmagać. Może uznałyby mój coming out za akt odwagi? A może jednak spotkałabym się z morzem hejtów? Wolę na razie tego nie sprawdzać. Oczywiście z racji blogowania od prawie ośmiu lat nierealne jest niezdradzanie niczego o sobie, ale na szczęście na razie to do mnie należy decyzja, cóż to takiego będzie.

Druga sprawa i prawdopodobnie ważniejsza polega na tym, że wśród tematów, które chciałabym tutaj poruszyć, są naprawdę mocne rzeczy, jakich jeszcze nigdy nie było w całej historii tego bloga. Te, które swego czasu były taką jakby jego siłą napędową to naprawdę przy nich wręcz odzwierciedlenie idealnego świata. Jakie byłyby konsekwencje opublikowania tekstów na wyżej wspomniane tematy? Istnieje spore prawdopodobieństwo, że wywołabym aferę. Że co najmniej parę osób zechciałoby mnie zabić.
Może i sprawiam (sprawiałam?) tutaj wrażenie kogoś, kto ma ogólnie wyjebane na opinie innych, ale są jednak jakieś granice przyzwoitości, które nie tak trudno jest przekroczyć. Jeśli nie podejdę do sprawy w miarę delikatnie, być może te konkretne teksty nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Chciałabym pisać tu częściej niż dwa, trzy razy na miesiąc, ale też nic na siłę. Oczywiście nie jestem w stanie dokładnie przewidzieć, jak w ciągu najbliższych miesięcy zmieni się moje życie, co też będzie miało wpływ na częstotliwość tekstów. Nie obiecuję, że napiszę coś za kilka lub kilkanaście dni. Nie mam też jednak wśród najbliższych planów zawieszenia bloga, także luzik. No to do napisania. :)

Twarzoksiążka.

20 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc, mam wrażenie że przesadzasz. Szczególnie z zabijaniem, bo w Polsce jest nieco utrudniony dostęp do broni tak w ogóle. Rozumiem, gdybyś opublikowała taki kontrowersyjny tekst na wielkim portalu albo bardzo znanym blogu, ale mam wrażenie, że tutaj raczej masz swoich stałych czytelników, którzy cię znają i lubią, a nie przyszli tylko pohejtować. Nawet jeżeli komuś się Twoje słowa nie spodobają - zamierzasz milczeć całe życie i udawać, że nie masz swojego zdania, bo się boisz? Jeżeli nikt Cię nie skrytykuje, nie będziesz miała okazji zweryfikować, czy to, co myślisz, naprawdę jest dobre. Przyznam, że sama nie lubię kontrowersji, wydają mi się nieprzemyślanym wrzaskiem w momencie, gdy powinniśmy zastanowić się i pochylić nad problemem, rozważyć go na spokojnie. Ale jeżeli nie przedyskutujesz z kimś jakiejś myśli, możesz żyć całe życie w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrudniony dostęp, ale jest coś bez pozwolenia - czarnoprochowce. Repliki celne jak współczesne i też podziurawią.

      Usuń
  2. Z tym zabijaniem to nie było tak na serio :D I nie tyle mam na myśli stałych czytelników, co ludzi znanych w realnym świecie. I jak najbardziej akceptuję fakt, że ktoś może mieć odmienne zdanie. Zawsze jakaś odmiana po "mam tak samo" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też piszę coraz rzadziej. Co miałem z siebie wyrzucić, to już nastąpiło dawno temu.
    Teraz za niedługo będę pisać jeszcze rzadziej... ale przynajmniej będę z tego miał coś realnego ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takie podejście lubię :)

      Usuń
    2. I nie będę miał coś z coraz rzadszego pisania. Zacznę przygodę z Youtubem, więc na głowie będę mial zupełnie co innego :)

      Usuń
  4. Hej, nie przesadzaj z tym zabijaniem :P Chociaż ludzie są różni i potrafią mieć przysłowiowy ból dupy z byle powodu. Jeśli zaś chodzi o prywatność, z tym trzeba uważać i ani na moment nie tracić czujności. Doświadczenie nauczyło mnie, że nawet jak nie udostępniamy linków do naszych blogów w naszym codziennym otoczeniu, to ich adresy rozchodzą się wśród znajomych pocztą pantoflową...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, doświadczyłam tego w czasach liceum i miło potem nie było.

      Usuń
    2. Nie mam znajomych i mój się nie rozszedł. Problem rozwiązany :P.

      Usuń
  5. Ważna jest znajomość limitu pokazywania własnego świata, kiedy to największe firmy internetowe moga nas kontrolować. Nie każdy widzi problem w pokazywaniu wszystkiego u siebie, żaleniu się byle komu i byle czym. Ludzie zatracili świadomość zagrożenia jakie ze sobą niesie internet.
    Podobno czasami warto zaryzykować, ale nie można do pewnych spraw podchodzić bezmyślnie. Jak widzę, sama o tym wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiele razy zbierałam się do powrotu, do napisania czegoś, miałam tyle genialnych pomysłów i nic... Czasami po prostu nie da się, przelać na bloga tego co siedzi w naszej głowie.
    Co do tych tematów wywołujących aferę uważam, że jednak powinnaś spróbować chociaż je poruszyć. To Twój blog, Twoja opinia, a do tego masz prawo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. W moim przypadku niektóre tematy tkwią w zawieszeniu nawet od ponad roku.

      Fakt, jak i każdy mam prawo do własnego zdania, ale...od dawna nie jestem taka anonimowa wbrew pozorom. I nawet pieprzyć randomowych ludzi z neta, ale jeszcze jest rodzina i inne osoby, z którymi zetknęłam się w realnym świecie. Więc sama nie wiem.

      Usuń
  7. Jeszcze kilka lat temu potrafiłam na blogu pisać 3 razy w tygodniu. Opisywałam wszystko, co działo się w moim życiu - była to forma odreagowania, relaksu. Ale z czasem po prostu, tak jak piszesz właśnie, zdarzało się to rzadziej, bo wolałam napisac coś na luźnej kartce w pamiętniku i zachowac tylko dla siebie. Wydaje mi się, że każdy pragnie zachować pewną cząstke tylko dla siebie :)
    A teraz.. brakuje mi częstszego pisania. Zarówno na blogu, jak i na papierze.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi to się nawet kiedyś zdarzały dwa wpisy dziennie :)

      Usuń
  8. Dzień dobry, dobry wieczór, albo dobranoc.
    Jestem Raven i po prawie rocznej przerwie postanowiłam wrócić...
    Blog mi się podoba, jako że planuję nawiedzać blogosferę nieco częściej, zajrzę tu jeszcze w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
    ___________________________
    Raven z bloga, który powoli wraca do życia:
    teatrciszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepiej pisz wtedy, kiedy chcesz. Pisanie na siłę wychodzi dosyć słabo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Choć przyznam, że tęsknię za czasami, kiedy tych tekstów natrzaskałam więcej :)

      Usuń
  10. A ja trzymam kciuki, abyś odważyła się pisać tu o czym tylko chcesz, abyś nawet poruszyła te mocne tematy ;) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń