wtorek, 16 stycznia 2018

Cztery lata



W niedzielę minęło dokładnie tyle czasu, odkąd zdecydowałam się wyjść ze strefy Onetowego komfortu (czy też raczej dyskomfortu). Opuściłam bloga, którego prowadziłam niecałe trzy lata i na którym miałam kilkunastu stałych czytelników. I oni ze mną zostali, przynajmniej na początku. Po jakimś czasie większość z nich pożegnała się jednak z blogosferą. Ale to nic, bo nie minęło wiele czasu, zanim pojawili się nowi i część z nich zagląda tu do dziś. No nie oszukujmy się, żaden bloger nie pisze tylko dla siebie. Chcemy być czytani, choćby blog miał mieć kilka wyświetleń dziennie, a pod ostatnim tekstem widniałby zaledwie jeden komentarz.
Aktualnie statystyki przedstawiają się następująco: 73522 wyświetlenia, 126 obserwatorów, 86 polubień fanpejdża. A teoretycznie tak nie powinno być.

Bo nie jestem zbyt atencyjna. Ot, góra parę razy w miesiącu zarzucę gdzieś linkiem do fanpejdża/nowego wpisu. A przecież dziś trzeba wciąż trąbić o blogu, podkreślać swoją zajebistość trzeba, uzewnętrzniać się bardziej, jeździć na te blogowe eventy do wielkich miast (chuj, że ty + tłumy to niezbyt szczęśliwe połączenie), integrować się bardziej z innymi blogerami.

Bo wygląd nie taki. Wiadomo, co dziś obowiązuje. Białe tło, czarny tekst i szablon musi być taki profeszynol niczym strona z jakiegoś czasopisma modowego. A, i nie można zapomnieć o zainstalowaniu Disqusa. W innym wypadku dostaniesz pod wpisem te parę komentarzy mniej niż mógłbyś dostać. Bez profeszynol wyglądu blog nie jest traktowany poważnie. Nie można się nim pochwalić w CV na ten przykład.

Bo nie ustaliłam wiodącej tematyki tekstów. Panuje tu taki misz-masz. Wszystko i nic. A przecież obecnie trzeba się jakoś określić. Jedni piszą o szeroko rozumianej kulturze, drudzy o podróżach, jeszcze inni po prostu o życiu. Kategorii jest od groma i jeszcze trochę i wypadałoby znaleźć własną. I jeszcze przy tym jakoś się wyróżnić.

Pomimo tego wszystkiego blog wciąż żyje i ma się dobrze. Ktoś powie, że statystyki nie powalają, ale nie będę ukrywać, że zdaję sobie sprawę z tego, że nie porwę tłumów. Świadomie kroczę taką, a nie inną drogą. Może kiedyś to się zmieni, może nie. Nic na siłę i wbrew sobie.

Przez te cztery lata poczytałam parę ciekawych opinii zarówno o sobie, jak i o blogu. Dowiedziałam się, że jestem dość tajemnicza, ale i otwarta. Że mam specyficzne poczucie humoru. Byłam też brana za wygadaną, a potem przy okazji spotkania z kimś, kto miał wcześniej do czynienia z tym blogiem, okazywało się być wręcz odwrotnie.
Ktoś kiedyś napisał, że tak tu fajnie u mnie, ale mogłabym zmienić nazwę bloga, bo odrzuca. Czcionka była za duża lub za mała, choć mi wydawała się w porządku. Zdarzyło się jeszcze, że jakiś anonim uznał, że wszystkich ludzi uważam za głupich i ograniczonych :D Innymi słowy, było ciekawie.

Przez te cztery lata napisałam 146 tekstów. Wiem, że wielu blogerów w takich urodzinowych wpisach wali linki do tych najlepszych/najbardziej poczytnych, jakie udało im się stworzyć, ale to chyba jeszcze nie czas na to w moim przypadku.

No, to obym dociągnęła do tej piątej rocznicy i dłużej. Bo czemu nie?

33 komentarze:

  1. Gratuluję tych 4 lat i życzę wielu kolejnych :)
    Ja na początku pisania blogu chciałem, by był on popularny, by miał sporo wyświetleń i komentarzy. Po jakimś czasie odpuściłem.
    Każdy jest trochę narcyzem, każdy chce być chwalony, podziwiany. Ale teraz cieszę się, że mam kilkunastu stałych czytelników, którzy czytają mój blog od lat. To najbardziej cenię. Żałuję, że niektórzy odeszli. Albo dosłownie, albo zlikwidowali blog, albo przestali na nim pisać. Było kilka takich blogerek i blogerów, za którymi tęsknię..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tęsknię za wieloma ciekawymi blogerami. Ot tak, zniknęli sobie bez pożegnania.

      Usuń
  2. Gratuluję :D Mam nadzieję, że kolejne lata będą równie owocne! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. To swój podsumuję tak: w sierpniu będzie 5 lat, 35775 wyświetleń, 25 obserwujących z czego większość porzuciła blogowanie a przynajmniej jednej osoby nie ma już wśród nas..., 0 polubień fanpejcza - nie przewidywałem pieprzenia się z fejsbuniem, gdyż autoterapia przez blogowanie jest taka sobie do lajkowania. Motyw ten sam, kolorystyka też, tylko tło się zmieniało.
    Kto wpadł to przeczytał, nie budowałem kółka wzajemnej adoracji.
    Następnych 4 lat blogowania ;).

    Ilu z tych 126 czytelników jest aktywnych? Bloguje, komentuje albo jedno i drugie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zdziwiłbyś się, jak popularne są osobiste wynurzenia co niektórych blogerów (no, w sumie częściej blogerek) :D

      U mnie też część spośród tej trzycyfrowej liczby już nie bloguje.A z tych, co zostali, też nie każdy komentuje. Ale to w przypadku większości blogów tak jest. Z tego co się orientuję, są też ludzie spoza blogosfery, którzy te moje pierdoły czytają :D

      Usuń
    2. Kobiety w blogosferze stanowią 85%, więc o czymś to świadczy xD.
      Ta? Ktoś z reala zagląda do Ciebie? ;P

      Usuń
    3. Ha, o tym samym pomyślałam :D
      Też, ale i ludzie z różnych grup na Facebooku, w których częściej lub rzadziej się udzielam.

      Usuń
    4. O tej infografice? xD
      Aż tak szeroko to mojego pamiętniczka bym nie dystrybuuował, bo automatycznie założyłbym sobie autocenzurę.

      Usuń
    5. Niee :D
      Ja na szczęście nie mam takiego problemu, bo z założenia nie obnażam się słownie w aż tak dużym stopniu :D

      Usuń
  4. Miło mi to czytać. I zapraszam ponownie w moje skromne progi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś sobą i to przyciąga ludzi :)
    Najlepszego! Nieustającej satysfakcji z pisania oraz wiernych czytelników, bo tacy są najważniejsi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. W blogowaniu chodzi o to, aby to było Twoje miejsce, takie akie chcesz - nie takie jakiego oczekują inni :) Fakt jest kilka rzeczy, tricków jak porwać ludzi, przyciągnąc. Jeżeli jednak źle sięz tym czujesz to twórz po swojemu - nic na siłę <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem to i tak niezłe statystyki. :) Ale tu przecież nie o ilość lajków czy komentarzy chodzi, ale o tych ludzi, których się poznaje, prawda?
    Wiadomo, że chcemy być czytani, ale nie ma co ukrywać, że piszemy też dla samych siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej, nie inaczej. Świetna atmosfera i wartościowi ludzie najważniejsi :)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje opinie dotyczące blogosfery na przestrzeni lat drastycznie się zmieniły. Agh... Niby teksty piszę dla siebie, niby staram się ukazywać emocje ale no nie oszukujmy się - też oczekujemy publiczności. To wszystko jest dziwne. Ale lubię pisać. I nawet gdyby to było 50 osób czy 100 czy 1000 to i tak frajda jest. I lżej na sercu z każdą rozpisaną emocją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. I to dotyczy nawet osób, które niby nie mają parcia na wielką sławę.

      Usuń
  10. Też zaczynałam od oneta, nie pamiętam dokładnie daty kiedy zmieniłam platformę, ale wiem, że było to dla mnie trudne. Niestety, zmieniając miejsce, straciłam wszystkich czytelników, tamci zostali jeszcze na onet, inni zupełnie zniknęli. Na początku się kręciło, teraz mam wrażenie, że piszę sama dla siebie. Ale wciąż coś mnie tu trzyma, chęć napisania tych paru słów, wrzuceniu kilku zdjęć. Chyba wolę to niż chowanie wszystkiego po folderach, gdzie zajrzę raz na jakiś czas.
    Powodzenia w dalszym blogowaniu, nim się obrócisz, a będziesz świętować piątą rocznicę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja teraz mam trochę więcej czytelników niż na Onecie, ale też nie ma jakichś dzikich tłumów i w sumie to dobrze :D
      Dzięki. Oczywiście, że będę, bo mam trochę pomysłów na rozkręcenie tego pierdolnika :D

      Usuń
  11. Ja w tym roku przegapiłam piąte urodziny swojego bloga, very anprofeszynol :( No tak, disqus, szablon jak z poważnej strony internetowej, no i nie zapominaj o kilku ruchomych paskach ze zdjęciami i linkami do wpisów, żeby tylko nie dało się za łatwo znaleźć najnowszego posta na blogu. xD

    Ja lubię pisać dla siebie - jasne, mam bloga, a nie pamiętnik w szufladzie, bo chciałam, żeby inni też czytali moje przemyślenia. Mimo wszystko, kierowanie się trendami i wymaganiami popularnych super blogów to jakaś dziwna abstrakcja... chociaż tło mam białe. xD Ale Disqus to zło. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie Disqus aż tak mnie nie irytuje, ale skutecznie od zapoznania się z treścią danego bloga odstrasza mnie wyskakujące okienko na powitanie z wezwaniem do polubienia fanpejdża. Że ludziom chce się tak żebrać :D

      Usuń
  12. Ja tam bloguję, jestem z tego zadowolona i cieszę się, że mam chociaż kilku czy kilkunastu stałych odbiorców :)
    Zapraszam do mnie, hooneyyy

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że na początku jak się zaczyna to piszę się tylko dla siebie, ale jak tylko pojawiąją się pierwsi czytelnicy, to już pisze się dla nich i dla siebie :)
    Mi nigdy nie marzyła się żadna sława, tysiące wejść i setki współpracy, chciałam tylko zatrzymać chwile, żeby kiedyś móc do tego wrócić i powspominać :)
    Myślę, że lepiej byc unikatowym i prowadzić bloga po swojemu niż podążać za innymi albo modą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Słowem: ciężkie jest życie blogera.
    Podziwiam z jednej strony wszystkich tych blogerów, którzy się na tym wybili i dorobili wielkich pieniędzy. Którzy z tego bloga uczynili pełno etatową pracę. Podziwiam. Kiedyś też tak chciałam, aż zdałam sobie sprawę, że w sumie... po co? Musiałabym się zmuszać do pisania tych postów. Jak piszesz: byłoby to na siłę i wbrew sobie. Nie chcę tak. Wolę pozostać sobą. Kto ma docenić, doceni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I prawidłowo :)
      Też swego czasu miałam właśnie taką rozkminę, że może bym się po jakimś czasie wypaliła, gdybym zarabiała na pisaniu. A może wręcz przeciwnie, byłabym bardziej zmotywowana? Na razie nie mam jak się o tym przekonać :)

      Usuń
  15. Mnie Disqus coraz bardziej kusi, ale nadal nie jestem do niego stuprocentowa przekonana. Mam białego bloga i co? Wcale nie czuję się przez to bardziej "na czasie" ani bardziej profesjonalna. Mam tak, bo lubię, bo mi się podoba i wystarczy. No i wiesz - nic nie trzeba. Każdy robi to, co chce. Jak ktoś chce się bardziej reklamować, to niech to robi, jak nie chce, to nie. Nie widzę w tym żadnego problemu: mój blog - moja sprawa, Twój - Twoja, czyjś inny - tej osoby. Nic nie zrobisz :)
    Baw się dalej dobrze na blogu, czuj się dobrze, bo o to tu przede wszystkim chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, niech każdy robi ze swoim blogiem to, co chce. Niech sobie będzie profesjonalny,może też być zwyczajny. Ale nigdy nie zrozumiem tej presji postępowania stuprocentowo według określonych wytycznych, jakby już inne blogi nie mogły się liczyć.

      Usuń
  16. A ja lubię na blogach właśnie takie misz masze :) Dla mnie są te blogi ciekawsze :)
    Mam nadzieję, że dociągniesz do 5, 6 a nawet 10 rocznicy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dla mnie wazna jest prawda, tworzmy swoje azyle, przekazujmy Swoja tresc...
    Nigdy nie zrozumiem ludzislawow tylko krytykujacych...
    Szanuje ja jestem od jakis trzech lat tutaj w blogosferze. Nieregularnie, ale jestem.
    Ciebie podziwiam przede wszystkim za wytrwalosc, za punkt spojrzenia, nic nie tlamsisz, jak widze, choc to pierwszy post twoj , ktory czytuje. Zerkne jeszcze do pani. Zostan jak najdluzej !

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj, wbrew pozorom wiele rzeczy zatajam.To w końcu blog publiczny. Tak czy owak, witam nową czytelniczkę. Rozgość się w moich skromnych progach :)

    OdpowiedzUsuń