Kilka miesięcy temu skończyła się pewna epoka. W Kraju Kwitnącej Cebuli przestano wydawać Bravo. To wszystko przez te Internety podobno. A raczej na pewno. Dlaczego dopiero dziś poruszam ten temat? Bo mogę.
Bravo. Prawie każdy, kto dorastał w latach 90. i późniejszych miał choć przez chwilę to czasopismo w rękach. Nie każdy do tego się przyznaje. Bo to taka Taylor Swift słuchana przez fana metalu w domowym zaciszu. Albo książka Katarzyny Michalak czytana przez kogoś, kto na ogół sięga po ambitniejszą literaturę. Guilty pleasure. Jedni ukrywali fakt czytania przed znajomymi (bo to siara pewnie), inni wręcz przeciwnie - robili sobie razem z nimi bekę z pytań typu czy od pocałunku można zajść w ciążę.
Z czego składało się Bravo? W dużej mierze zawierało wszelkie ploty z życia gwiazd, które krzyczały już do nas z okładki jak w każdym możliwym tabloidzie. Niezależnie od tego, czy było tam choć ziarenko prawdy, czy też nie, i tak kupowaliśmy kolejny numer, jeśli znalazło się tam coś o naszych idolach. Sama do dziś zachowałam sporą kolekcję artykułów, wycinków i plakatów z Avril i przy okazji większego sprzątania mam niezły ubaw.
Gwóźdź programu? Słynne różowe strony, które przeglądaliśmy, o ile rodzice co niektórych z nas nie zdążyli ich wcześniej wyrwać. To z nich czerpaliśmy pierwszą wiedzę o seksie, bo często nie mieliśmy z kim na takie tematy porozmawiać, a lekcje wychowania do życia w rodzinie szału nie robiły.
Były jeszcze fotostory, które wciągały, choć zawsze kończyły się do porzygu szczęśliwie, najczęściej pocałunkiem świeżo zakochanej pary.
I dodatki. Przeróżne. Począwszy od naklejek, a skończywszy na takich oto (swoją drogą, oczywiście lipnych) kosmetykach:
Pamiętam, że jakoś w 2005 roku, chyba wiosną, dodatkiem był nawet żel przeciw pryszczom, po którym wyskoczyły mi na twarzy paskudne czerwone plamy, które schodziły przez jakieś 2 tygodnie :D
Czego by nie mówić, to były jednak fajne czasy.
Bravo. Prawie każdy, kto dorastał w latach 90. i późniejszych miał choć przez chwilę to czasopismo w rękach. Nie każdy do tego się przyznaje. Bo to taka Taylor Swift słuchana przez fana metalu w domowym zaciszu. Albo książka Katarzyny Michalak czytana przez kogoś, kto na ogół sięga po ambitniejszą literaturę. Guilty pleasure. Jedni ukrywali fakt czytania przed znajomymi (bo to siara pewnie), inni wręcz przeciwnie - robili sobie razem z nimi bekę z pytań typu czy od pocałunku można zajść w ciążę.
Z czego składało się Bravo? W dużej mierze zawierało wszelkie ploty z życia gwiazd, które krzyczały już do nas z okładki jak w każdym możliwym tabloidzie. Niezależnie od tego, czy było tam choć ziarenko prawdy, czy też nie, i tak kupowaliśmy kolejny numer, jeśli znalazło się tam coś o naszych idolach. Sama do dziś zachowałam sporą kolekcję artykułów, wycinków i plakatów z Avril i przy okazji większego sprzątania mam niezły ubaw.
Gwóźdź programu? Słynne różowe strony, które przeglądaliśmy, o ile rodzice co niektórych z nas nie zdążyli ich wcześniej wyrwać. To z nich czerpaliśmy pierwszą wiedzę o seksie, bo często nie mieliśmy z kim na takie tematy porozmawiać, a lekcje wychowania do życia w rodzinie szału nie robiły.
Były jeszcze fotostory, które wciągały, choć zawsze kończyły się do porzygu szczęśliwie, najczęściej pocałunkiem świeżo zakochanej pary.
I dodatki. Przeróżne. Począwszy od naklejek, a skończywszy na takich oto (swoją drogą, oczywiście lipnych) kosmetykach:
Pamiętam, że jakoś w 2005 roku, chyba wiosną, dodatkiem był nawet żel przeciw pryszczom, po którym wyskoczyły mi na twarzy paskudne czerwone plamy, które schodziły przez jakieś 2 tygodnie :D
Czego by nie mówić, to były jednak fajne czasy.
Bardzo fajny artykuł, sama chowałam po kątach ten magazyn, czytywałam historyjki, cieszyłam się z każdego błyszczyka a plakatami miałam wyklejony pokój, drzwi i szafy. Teraz patrząc na to chce mi się śmiać z tego co oni tam pisali i jak się tym jaraliśmy. Śmialiśmy się z wpadek i historyjek. Teraz bym się przeraziła gdyby to czytało moje dziecko a jeszcze uwierzyłoby w te głupoty.
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam cię bo ciekawie i fajnie piszesz, przeczytałam inne twoje artykuły.
Zapraszam do siebie na bloga:
https://tangozycia.blogspot.com/ oraz do zakładki Okult.pl są tam dwie recenzje które napisałam jako Krakowska Wiedźma :) Pozdrawiam.
Ha, brzmi to też jak moje nastoletnie czasy. Wszystkie ściany pokoju miałam w plakatach i to nawet z gwiazdami, które były mi obojętne :D
UsuńCzasy mojej podstawówki, naprawdę BRAVO to taki wspomnień czar. No i oczywiście plakaty, pamiętam jak miałam na ścianie Ville Valo, Paktofonikę i Linkin Park. Tak i polowanie na ciekawe plakaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O tak, plakatów miałam sporo :)
UsuńNie do końca jest tak jak piszesz. Bravo nie zawierało wyłącznie plot wyssanych z palca na temat gwiazd - zawierało często wywiady. Do roku 2003 jeszcze dało się tam coś przeczytać później to była równia pochyła bo na okładkach zaczęły pojawiać się gwiazdeczki znikąd i teksty wewnątrz się zmieniły na bardziej denne.
OdpowiedzUsuńTwój tekst jest za bardzo przerysowany. Poza tym w latach 90-tych o których piszesz nikt o Taylor Swift nie słyszał - trochę Ci się czasy pomyliły ;)
Oj, ktoś tu nie czytał uważnie tekstu :) Myślę, że nawet po 2003 zdarzały się ciekawe wywiady, ale ogólnie to było takie pisemko dość niskich lotów.
Usuńbravo i bravo girl haha :D pamiętam. ja czytałam jeszcze "13" xD
OdpowiedzUsuńTo też :D
UsuńO matko ,pomyśleć że kiedyś to kupowałam cały czas haha a plakatów szkoła mi było wywoeszac a jak w końcu się przełamałam to cała ścianę miałam w plakatach Haha!
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie :D
UsuńBravo to klasyk :) Znam osoby które kupowały je jedynie dla trudnych pytań :D to były czasy :)
OdpowiedzUsuńTrudne pytania były hitem :D
UsuńMiło wspominam Bravo, były jeszcze inne gazety, Dziewczyna, Popcorn, Bravo Girl, wszystkie kiedyś kupowałam. Każdy też chciał mieć gadżety z tych gazetowych dodatków. Fajne czasy, tak jak mówisz.
OdpowiedzUsuńInne młodzieżowe pisemka też miałam. A potem narzekałam, że nie mam kasy na inne rzeczy :)
UsuńOj i ja kupowałam Brawo :D Każda z kumpelek musiała mieć swój numer, żeby nie kłócić się o dodatki. Czasami nawet brakowało egzemplarzy w sklepie i w kiosku :D Po dziś dzień mam zeszyty wyklejone informacjami z ostatniej chwili o moich ukochanych idolach! :D Jeny jakie to były fajne czasy :) Ja bardzo przyjemnie wspominam horoskopy i komiksy z udziałem gwiazd na końcu ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle dzień wydania każdego numeru był traktowany jak święto normalnie :) I zawsze się na niego załapywałam w najbliższych okolicach, choć wielu czytało :D
UsuńAlbo jak poderwać chłopaka :D
OdpowiedzUsuńDla mnie Bravo było trochę gazetą zakazaną, bo moja mama stwierdziła, że robi wodę z mózgu i mam czytać Victora Juniora. xDD Aczkolwiek zdarzało mi się czasami zakupić, oczywiście :D Choć moimi ulubionymi gazetkami były W.I.T.C.H. i Dziewczyna :D
OdpowiedzUsuńTeż miałam taki zakaz, odkąd rodzicielka odkryła trudne pytania, ale i tak czytałam :D
UsuńKredka i lakier do paznokci w kolorze czarnym co by zostać emo zawsze spoko. xD
OdpowiedzUsuńPamiętam jak jedna z licznego grona dziewczyn w budzie kupowałam to ścierwo. Nawet wzięłam udział w konkursie na nagranie płyty (i zrobienie kariery) z pomocą ewy farnej. Od tamtej pory (po oszukanym konkursie, oczywiście) nie miałam tego w rękach i nawet nie wiedziałam, ze zniknęło z rynku.
Lakier, który już po paru minutach schodził z paznokci i kredka, której nie było widać na powiekach :D
UsuńNawet nie wiedziałam, że był taki konkurs. Pewnie stado fanek Farnej się podjarało i niepotrzebnie :D
Może nie robiłam tego, co pisali w BRAVO, ale czytałam to nałogowo. Uważam, że to, co oni piszą to wszystko absolutna prawda. Pamiętam... jak stosowałam triki na poderwanie chłopaka z tej gazetki heh...
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie, choć byłam tego blisko :D
UsuńJa to w szpitalu czytałam, bo mogłam kaprysić xD W domu miałam zakaz, co młoda miała sobie wodę z mózgu robić... serio :P Zresztą idoli miałam jakichś takich nie z tej bajki, więc nawet pretekstu nie było, żeby sępić. Dla samych kultowych stron, otwarcie? No way!
OdpowiedzUsuńTeż nie jarałam się większością gwiazd, o których pisano w Bravo, co nie przeszkodziło mi w przyklejaniu na ścianę plakatów nawet z nimi :D
Usuń