środa, 29 sierpnia 2018

Niepowtarzalni blogerzy



Kiedyś zdarzało mi się tutaj narzekać na brak oryginalności w blogosferze. Jednak od czasu do czasu trafiałam na prawdziwe perełki. To będzie długi tekst. Tekst o paru blogerach, których szczególnie zapamiętałam. Nie były to jakieś fejmy z tysiącami lajków (w ogóle tylko jedna spośród tych osób prowadziła kiedyś fanpage), ale co z tego? Nie użyję ich imion, czy nicków, choć być może (a raczej ze sporym prawdopodobieństwem) ci, którzy czytają tego bloga od początku lub prawie, zorientują się, o które osoby chodzi.

Najbardziej wryła mi się w pamięć pewna dziewczyna, młodsza ode mnie o kilka lat. Spokojnie godziła ona bujne życie blogowe (pod jej tekstami często miały miejsce dyskusje na co najmniej sto komentarzy!) z byciem wzorową uczennicą. Już jako nastolatka miała skrystalizowane lub dopiero kiełkujące poglądy odnośnie spraw, którymi ja w tym wieku kompletnie nie zawracałam sobie głowy. To dzięki jednemu z jej tekstów dowiedziałam się, że zaliczam się do, wbrew pozorom, dość licznego grona introwertyków. Poruszała także m.in. tematy wiary, psychopatów, wegetarianizmu, feminizmu... Ktoś może dziwić się, że z bloga jakiejś siksy wynosiłam wartościową wiedzę, ale tak właśnie było. Czasem też zastanawiała się ona, co by było, gdyby ktoś z jej rodziny lub bliskich znajomych go odkrył, ale spójrzmy prawdzie w oczy - sama się w pewnym stopniu podkładała. W końcu nie tylko zdradziła swoje imię czy zamieszkiwane wówczas województwo, ale i nazwisko oraz sporo faktów nie tylko o sobie, ale także o rodzinie. Mało tego, opisywała szczegółowo pewne sytuacje dziejące się w szkole. No i zdarzyło jej się wrzucić selfie. Pomimo tego wszystkiego żadna z niepowołanych osób nigdy nie odkryła bloga i to właśnie najbardziej intryguje mnie do dnia dzisiejszego. Bo niby jakim cudem?

Inna blogerka pewnego dnia postanowiła zostawić tutaj pierwszy komentarz, więc siłą rzeczy wkrótce zajrzałam do niej. Wielokrotnie zmieniała ona nicki (i rzadziej także adresy bloga), jednak jej stylu pisania nie dało się pomylić z żadnym innym. Ależ go jej zazdrościłam! I tego, że potrafiła tak świetnie oddać to, co siedzi w jej wnętrzu, podczas gdy ja miałam z tym problem nawet tak tylko dla siebie, na papierze. I zastanawiałam się, czemu nie pisze książki, bo z pewnością znalazłaby ona wielu odbiorców. Z powodu takiego, a nie innego stylu zdarzyła się nawet sytuacja, że ktoś zaczął podejrzewać nieprawdziwość wydarzeń opisanych w jednym z tekstów. Z początku brałam ją za moją rówieśniczkę lub nawet trochę starszą, tymczasem okazała się być trochę młodsza. Jak wielu innych czytelników kibicowałam jej w pokonywaniu lęków i mierzeniu się z życiem, od którego przez jakiś czas uciekała. I wygląda na to, że jej działania przynosiły pozytywne efekty, o czym też zdarzało jej się pisać. Od paru miesięcy nie daje żadnego znaku życia. Czy jeszcze wróci na bloga? A może życie pochłonęło ją do tego stopnia, że stał się jej zbędny? Czas pokaże.

A na koniec będzie o tym, który na pewno już nie wróci. No bo jak? Był moim pierwszym nowym czytelnikiem, odkąd ostatecznie zdecydowałam o opuszczeniu Onetu na dobre. Miał dość oryginalne imię, które z początku uznałam za pseudonim. Pewnego dnia mocno zaintrygował mnie stwierdzeniem, że co niektórzy nawet Mozarta uważają za kicz (a może jednak to był Chopin?). W każdym razie uznałam, że będę na bieżąco z jego kolejnymi tekstami, co jednak nie zawsze mi się udawało. Może jednym z powodów była ich długość? Ale takie musiały być. Głupio byłoby ważne tematy ująć w kilku zdaniach i bye. W komentarzach za to nie zawsze był hiperpoważny, nierzadko chociażby nadużywał w nich XD. Taki człowiek o dwóch twarzach i pewnie też innych, których zdecydował się nie ukazywać w Internetach. A może jednak? Był dla wielu z nas nie tylko starszym bratem czy kumplem, ale i też nauczycielem życia. I czerpał z niego tak mocno, że starczyłoby dla tuzina osób. Tak ciekawe ono było. I nie brakowało w nim przypałów, o których też zdarzało mu się pisać. Miał tak wielki apetyt na życie, że wciąż gdzieś gnał. Mało kto miałby odwagę, by żyć tak jak on. Mało kto jak on miałby w sobie tyle zrozumienia, empatii nawet dla ludzi z gatunku tych, których się omija, którymi się pogardza. Niesamowita wrażliwość. Nie uważał się za nikogo wyjątkowego, ale taki właśnie dla nas był. I nagle tamten listopadowy dzień, ostatni post, który z początku wzięłam za jakiś żart. Ale to nie był żart. To był list pożegnalny. Nie zgadzałam się. Przecież on miał tylko 27 lat! Ale jednak. W pewnym momencie jego serce nie wytrzymało. I prawdopodobnie wielu z tych mających styczność z jego słowami przez tamte dziesięć miesięcy, nie zapomniało.

Obecnie już znajduję kolejne ciekawe osoby. Jedni chcą sławy, inni piszą po prostu z potrzeby pisania. Może i o nich kiedyś wspomnę? Może przyszłoroczny Share Week będzie ku temu dobrą okazją? Zobaczymy.

22 komentarze:

  1. Przede wszystkim internet to też ludzie. Wspaniale, że doceniasz pisanie innych, że coś jednak do Twego życia wnoszą. Ja dosyć często apeluję o to, byśmy wreszcie przestali się lekceważyć i torturować. Łatwo jest ukryć się pod nikiem zbojkotować czyjeś wynurzenia na blogu, a tymczasem to taki sam człowiek, żywa historia, a każdy ma inną i oryginalną.
    Mam sporo znajomych z internetu, z którymi spotkałam się na żywo. Blogerzy i blogerki, mój mały światek, który w każdej chwili może przerodzić się w rzeczywiste relacje twarzą w twarz, to równie ciekawe i wspaniałe osoby co wszyscy ci, których spotykam na co dzień.
    Myślałam nawet kiedyś o zorganizowaniu wielkiego spotkania wszystkich, z którymi "się czytam", ale odkąd jest ta emigracja, nie starcza mi na to sił i zaangażowania. Lecz kto wie, może kiedyś taka okazja sama się rozwiąże i nastanie.

    Ten bloger, o którym piszesz, mam wrażenie, że wiem o kim mówisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nawet porównywałam tu blogosferę do jednej wielkiej, wspierającej się i inspirującej rodziny. Tak, to niesamowite, ile można wynieść z blogów. Sama niestety nie miałam tej przyjemności spotkania się z którymkolwiek blogowym znajomym, a szkoda. Bo pewnie przyjemnie dyskutowałoby się o życiu we wszystkich jego odcieniach. Jestem w szoku, że przyciągnęłam tutaj same wartościowe osoby i nie wątpię, że również na żywo usłyszałabym od nich coś, co na długo zakotwiczyłoby mi się w pamięci.

      Nie zdziwiłabym się. Czasem odnosiłam wrażenie, że on jest wszędzie. Nie tylko jego posty, ale i komentarze były niepowtarzalne.

      Usuń
  2. Ja chciałam założyć bloga lata temu. Ale miałam tremę.Na samą myśl, że ktoś znajomy przeczyta mój tekst robiło mi się słabo. Jednakże odważyłam się. I z wpisu na wpis jakoś mniej się wstydzę. Ja również latam po blogach. Wiem, że za każdym wpisem stoi człowiek. Że cieszy się z każdego komentarza czy lajka. Lubię blogosferę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też z początku nie chciałam, by ktoś ze znajomych wiedział o blogach, a te wcześniejsze w moim przypadku zastępowały pamiętniki. Niestety znajomi znaleźli jeden z nich i była afera. Obecnie piszę nieco mniej osobiście, więc mi to lata, kto czyta, a kto nie. Tak, to niesamowite poznawać czyjeś wnętrze.

      Usuń
  3. można się tak zżyć z pewnymi autorami, osobami, których nigdy nie poznałyśmy, a są znajomymi z Internetu. Blogi przybliżają nam trochę innych. Przykro mi z powodu ostatniego bloga, nawet nie wiem co powiedzieć. Kiedyś śledziłam z zapartym tchem bloga dziewczyny z depresją, pisała o swojej chorobie jako hmm przyjaciółce(?) Gdy przestała pisać myślałam, że coś jej się stało, ale spotkałam ją na spotkaniu blogowym. Ma świetnie dobrane leki, czuje się jak osoba zdrowa, generalnie gdy jest z nią tak dobrze nie czuje potrzeby przelewania bólu na papier (internetowy tj bloga) stąd nie kontynuuje pisania o deprze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, a on tak bardzo chciał żyć.
      Prawdopodobnie też pomyślałabym najgorsze, gdyby osoba podobna do opisanej przez Ciebie nagle przestała pisać. Jak dobrze, że jej historia ma taki pozytywny finał :)

      Usuń
  4. Wcale nie taki długi ten wpis. :)
    Bardzo chciałabym dowiedzieć się, jakiego bloga prowadzi osoba, którą opisałaś jako pierwszą. Czytałabym z wielką chęcią! Szkoda, że nie wiem, pod jakim adresem jej szukać. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jej blog od 3 lat nie istnieje, próbowałam chamsko dokopać się do jej starych tekstów, ale niestety się nie udało. W każdym razie istniał on pod nazwą Konterfekt.

      Usuń
  5. Wiem, o kim pisałaś na końcu postu.. ta śmierć strasznie mnie zszokowała i przybiła mimo że znaliśmy się tylko w internecie.. Żałuję też, że przestało prowadzić blog kilka naprawdę niesamowitych osób. Mam nadzieję, że realizują się w innych dziedzinach życia, ale brakuje mi tych blogów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie skończyło się na szoku, ale wiele innych osób płakało i się nie dziwię. Był
      bardzo ważnym członkiem naszej blogowej "rodziny".
      Wiem, że dziewczyna, o której pisałam na początku, często udziela się na Instagramie, taki ze mnie bezczelny stalker. A jeszcze wiele innych osób odeszło i nie wiem, dokąd.

      Usuń
  6. Hah, są takie, są. Sama śledzę bloga pewnej dziewczyny od kilku lat. Styl jej się zmienił, zmieniło się jej życie, ale ciągle coś tam skrobnie czy wrzuci zdjęcie. Jest też blog na którym ktoś co kilka miesięcy wrzucał zdjęcia swojego kota. Od ponad roku jednak nic nowego się nie pokazało, a ja sprawdzam raz na jakiś czas. Z przyzwyczajenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama z przyzwyczajenia wchodzę na bloga dziewczyny, o której wspomniałam w środku tekstu, choć od stycznia cisza, także rozumiem.

      Usuń
  7. Na mojej blogowej drodze też trafiłam na kilka osób, które wyryły swoje znaki w mojej pamięci. Szkoda, że niektórzy z nich porzucili swoje internetowe zakątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w dzisiejszym zalewie bylejakości takie blogi jak najbardziej miałyby rację bytu.

      Usuń
  8. Witam. Jest wiele takich małych blogów, których styl przedewszystkim pisania jest czymś w rodzaju podróży w czasie. Gdzie czytając mozna oderwać sie od rzeczywistości. Najczęściej natrafiam na takie przeglądając setki blogów na blogspocie gdzie na pasku jest opcja - następny blog. Myslalem ze nie ma wielu nas, którzy czytają inne blogi pisząc swoje. Miłe :) pozdrawiam Cię serdecznie :) i do następnego przeczytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dawno nie korzystałam z tej opcji. Dzięki za przypomnienie :)
      Również pozdrawiam i ponownie zapraszam w moje skromne progi :)

      Usuń
  9. Jestem tutaj po raz pierwszy. Widzę, że już od dawna prowadzisz tego bloga i gratuluję bo wygląda ciekawie! Postaram się częściej tutaj zaglądać :)

    Pozdrawiam,
    KEEP GOING MOM

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, jest tylu bloggerów o niezwykłym, niepowtarzalnym wręcz stylu pisania tekstów! To takie perełki, na które niezwykle miło trafić. Taka blogowa Narnia, kraina w którą niewielu wierzy (zwłaszcza w dobie obecnych blogowych wyczynów).
    Chętnie bardzo poczytałabym teksty drugiej osóbki z Twojego opisu! Bardzo mnie zaintrygowała jej postać, lata, lata temu miałam przyjemność trafić na bloga dziewczyny, o której powiedziałabym to samo.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, wiele obecnych blogów to, za przeproszeniem, jakaś żenada. Albo zbyt podobne do siebie.
      Ten adres to odczuwania.blogspot.com

      Usuń
  11. Strasznie brakuje tutaj linków do tych blogów! Sama łaknę czytania czegoś oryginalnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgłaszam skargę i zażalenie. :( Czemu nie ma linków do blogów? Zdaje się, że ten ostatni mógłby być mi szczególnie bliski.

    OdpowiedzUsuń