wtorek, 18 listopada 2014

Gimbazjum


Co pamiętam z gimnazjum? Dyskoteki, na których królowały "Kanikuły". Szkolny chór. Wychowawczynię narzekającą na niezgranie klasy (i z którą miałam świetny kontakt). Opieprz od wuefistki za czerwone paznokcie. Rankingi typu "w której klasie żadna dziewczyna się nie umalowała". Jaranie się sezonowymi hitami Eski. Złote Myśli, które miało wiele osób i wszędzie były te same pytania. Pisanie liścików na lekcjach. "Hej hej ch..." śpiewane przez chłopaków na niemieckim, przy germanistce ofkors. Śmieszne (a może głupie?) napisy na ścianach damskiej łazienki. Wagary polegające na zwiewaniu do pobliskiego supermarketu. Czytanie Bravo i Popcornu oraz chwalenie się wiedzą o celebrytach nabytą tamże. No dobra, jednak nie było tak fajnie.

Guma do żucia i cola lądujące na moich włosach. Wysypana przez dwie starsze dziewczyny zawartość mojego plecaka, gdy ludzie wysiadali na przystanku pod szkołą. Moje buty i piórnik ginące w nieznanych okolicznościach, pewnie jeszcze parę innych rzeczy (w tym napisana przeze mnie kartkówka). Pomazana długopisem przez pewnego debila bluzka (na szczęście się doprała jakoś). Szarpanie za włosy przez kilku kolesi. "To dlatego, byśmy się z niej nie śmiali", powiedziane przez kogoś, gdy próbowałam chodzić normalnie. Spodnie przypalone przez kogoś zapalniczką. Kopnięcie mnie przez kogoś z całej siły w tyłek na którejś dyskotece. Śmiech, drwiny, przedrzeźnianie. Dzwonienie do mnie dla jaj. Wynajdywanie każdego możliwego powodu do wyśmiania (małe usta, brak cycków, noszenie okularów, itp.). Otaczanie mnie w ciasnym kole przez paru chłopaków, których nawet nie znałam...

Pewnie byłoby tego jeszcze więcej. Pytanie, czy coś zrobiłam tym ludziom? Nie. Po prostu ktoś wyróżniający się w jakiś sposób może mieć przesrane. Ja byłam zbyt spokojna i zbyt wrażliwa. Chociaż minęło ileś tam lat, nie zapomniałam. I pewnie ten najgorszy okres w moim życiu sprawił, że mam totalnie zrytą psychikę i praktycznie zerowe życie towarzyskie. No ale nie spędzam całych dni na durnym użalaniu się nad sobą.

42 komentarze:

  1. Mnie też dręczyli, choć bardziej w podstawówce. W gimbazie przez pierwsze dwa lata. Wiem, jak to boli. Chociaż nigdy nie byłam cicha i zawsze starałam się odpłacić temu komuś. Potem w różnych okolicznościach wyszło, że zakumplowałam się z kilkoma osobami z tzw. "paczki" (taka gimbazjalna elita), bo a to razem wolontariat [przydzieleni do grupy], a to koło teatralne. Koniec końców okazało się, że nie jestem warta drwin. Ale ich miny jak stwierdziłam, że przyjaźnienie się z nimi wszystkimi jest chu*owe bezcenne :D Kilka miłych wspomnień jednak zostało, a parę osób nadal bardzo lubię, choć nie utrzymuję z nimi kontaktu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę. Ja dopiero parę lat później zaczęłam szczerze wyrażać swoje opinie, często w dość ostrych słowach. Gdybym wtedy się tego nauczyła...No ale czasu się nie cofnie. Dobry tekst zasadziłaś, należało się im :)

      Usuń
  2. Dlatego sądzę, że gimnazjum to porażka. Też łatwo nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi dokuczali koledzy, wyśmiewali się, podkładali nogi, do tego stopnia, że częto pozorowałam, że jestem chora, żeby zostać w domu.

      Usuń
    2. Jakbym ja tak często udawała, to matka nie dałaby mi żyć. Podkładanie nóg? To w pewnym sensie gorzej ode mnie miałaś.

      Usuń
  3. Ja też miałam ciężko w gimnazjum ale to o czym napisałaś Ty zaszokowało mnie.
    Ta szkoła to ogromna lekcja dorosłości. Albo człowiek stanie się jeszcze większym gimbusem, albo dorośnie. To chyba jedyny plus gimnazjum. Za nic w świecie nie chciałabym wrócić do tych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie myślałam, że w którymś komentarzu padnie taki tekst, znaczy się pierwsze słowa. Chociaż czasem słyszę o gorszych przypadkach.
      Raczej nie czuję się dojrzalsza po takich doświadczeniach, ale kto tam wie...

      Usuń
  4. Zazwyczaj jest tak, że jak ktoś jest inny to ludzie się z niego wyśmiewają. Ludzie boją się inności i chcieliby, żeby wszyscy byli tacy sami. Tym bardziej młodzież potrafi być okrutna i brak im jakiejkolwiek empatii...

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ma co się przejmować głupimi czasami gimnazjum, nie ma co wspominać. to prawdopodobnie najgorszy okres czasu dla ludzi, którzy kiedykolwiek musieli tam uczęszczać. Żałuję, że nie żyłam w czasach 8-letnich podstawówek. Byłoby łatwiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również jestem zwolenniczką przywrócenia starego systemu.

      Usuń
  6. O tak, pierwsza liceum to było jedno wielkie leczenie się po gimnazjum. W szkole czułeś się jak w sanatorium. Te opowieści weteranów- przyjaźnię się z ludźmi tak dziwnymi jak ja, więc były to czasami bardzo hardcorowe historie i bardzo, bardzo zryte psychiki. Gimnazjum to cholerna krzywda dla wielu ludzi (plus dla nauczycieli...) i tego co je wprowadził to bym... no po prostu wysłała do gimnazjum. Chociaz pewnie świetnie by sobie tam poradził i był hersztem bandy idiotów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, liceum i wielkie zdziwienie, że nie trzeba już wyjmować gumy z włosów :) I jeszcze takie głupie myślenie, że ludzie nawet tu już mnie nie lubią. Szkoda słów...

      Usuń
  7. Gimnazjum też dla mnie nie było przyjemne, dokuczano mi w podobny sposób jak Tobie, tylko,że jeszcze parę przykrych sytuacji pojawiło się u mnie i w liceum. Dopiero studia są "normalne". Ludzie w większości dojrzali, nie mają na celu ubliżać komuś tylko się uczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja na szczęście miałam odrobinę spokoju w liceum, no ale i tak się nie otrząsnęłam i nie byłam szczególnie lubiana.

      Usuń
    2. Ja w liceum miałam przykrości, ale to bardziej słowne było znęcanie się, psychiczne aż zareagowali nauczyciele. Choć nie wszyscy.
      Brrr... Za to teraz nabrałam sił:P

      Usuń
    3. Jak byłam w gimnazjum, to też nauczyciele reagowali, gdy coś zobaczyli nie teges, no ale też podobnie jak Ty powoli już. dochodzę do siebie, czy też się staram :)

      Usuń
    4. U mnie w liceum zareagowali... Ale gimnazjum? Mieli to wszystko gdzieś :P

      Usuń
  8. Mam wrażenie, że w gimnazjum każdy, dosłownie każdy, moze poza zupełnymi debilami z wrażliwością kamienia, miał jakieś problemy. Może to taki głupi wiek. Nie wiem, i nie chce tego nawet rozważać. Nie mam prawie żadnych kontaktów z gimnazjum, z ludźmi włąściwie nie gadam. Uciekłam do dobrej szkoły w mieście, choc podobno miałabym "nie być taką snobką". Teraz się cieszę, że jednak jestem. Wspomnień z gimnazjum, jak i podstawówki, do umysłu nie dopuszczam. Bardzo pomogła mi "zmiana imienia"- teraz zamiast imienia używam ksywki. Bo "Hipis" a "M." to zupełnie inne osoby. Polecam takie zapominanie pzreszłości, bardzo pomaga ułożyć sobie dalej życie.
    Gdy poszłam do liceum, byłam w szkoku, że na świecie jest tyle fajnych, inteligentnych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już parę razy zaczynałam "nowe życie", no ale jakoś to nie wypaliło. Dalej próbuję. Co do tych dojrzałych ludzi w liceum, to w sumie zależy. Niektóre osoby w mojej byłej klasie w ogólniaku reprezentowały mentalność gimbusa.

      Usuń
    2. Miałam diabelnego fuksa, że wpadłam w towarzystwo fajnych ludzi, a i moja klasa jest spoko. Zasadniczo, w moim liceum nie da sie być gimbusem, nikt nie ma czasu ani siły, przywalony lekcjami.
      Ale nigdy nie powiem, że jesteśmy dojrzali :D Po prostu jak się cofamy, to od razu do podstawówki, a nie gimbazy.

      Usuń
    3. Ale to w sumie jest fajne, tak odnaleźć odrobinę dziecka w sobie :D

      Usuń
  9. Jakiś czas temu czytałam ten wpis, ale...jakoś nie spieszyło mi się z komentowaniem. Wybacz. Nie chodzi o Twoją osobę, lecz o ten wpis. Gimnazjum - według mojej osoby - jest to wiek najgłupszy dla młodych osób, które próbują udowodnić, że przemoc i inne negatywne zachowania są "cool". Żenujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Na szczęście niektórzy z tego wyrastają.

      Usuń
  10. Z doświadczenia wiem, że nie ma co wracać do takich czasów - sama miałam przesrane przez część podstawówki i gimnazjum, ale teraz nie jest tak źle. Wystarczy poznać odpowiednich ludzi, a te wspomnienia zamknąć na klucz. Wierzę, że u ciebie będzie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  11. W gimbazjum miałam to samo. Nie wiem, co im takiego zrobiłam, ale tak czy siak, wyszłam na razie w życiu lepiej od nich... Oni zbytnio się nie zmienili od tamtego czasu: kłopoty z nauką, picie, głupota i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jeśli chodzi o moich dawnych prześladowców, to wręcz przeciwnie: większość się ogarnęła.

      Usuń
  12. Rozumiem, ze nienawidziłaś gimbazy? Bo ja tak. Jakaś połowa (a może i nawt więcej) przykładów, które wypisałaś jest również częścią mnie. Najgorzej, a zarazem najlepiej (w pewien sposób) było w pierwszej klasie. Przez tamtą budę (którą jak najgorzej wspominam) jestem teraz jaka wredna - podobno wredna, agresywna, niemiła, aspołeczna... z czym się częściowo zgadzam. Miałam nadzieję, że w lo będzie lepiej. Miałam nadzieję? Pożegnałam ją. Lepiej było, ale tylko w pierwszym miesiącu, a w (jakoś połowie) października wszystko się zrypało. Szkoda, ze nie przeniosłam się jednak na początku. Fałszywość wykańcza ludzi. Zostańmy siostrami. </3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, taka siostra jak Ty jest zawsze lepsza od mojej :D

      Usuń
  13. Tylko w gimnazjum występuje aż takie natężenie popaprańców na metr kwadratowy... Coś wiem o tym "prześladowaniu" przez innych - a wszystko dlatego, że publicznie dałam kosza chłopakowi, który był u szczytu tej popapranej hierarchii. Potem miałam do końca przesrane i nie mogłam się doczekać, aż skończę tą szkołę życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby tak się trzęśli przed swoim "przywódcą", że nie dawali Ci żyć?

      Usuń
    2. Być może... Lub po prostu chcieli za wszelką cenę należeć do tych FAJNYCH. ;)

      Usuń
  14. Rozbawił mnie demotywator, by za chwilę przenieś mnie w chwile wspomnień.

    Nie wspominam dobrze czasów gimnazjum. Nauczyciele nie mając własnego życia, interesowali się moim, bo spotykałam się z chłopakiem cztery lata starszym. Nie opuszczałam zajęć, zostałam pilną uczennicą, a i tak Rodzice wzywani byli do szkoły, by wychowawca mógł opowiedzieć o swoich obawach, dotyczących mojej znajomości. Żenada.

    Myślisz, że warto przejmować się tym, co było kiedyś? Wierzę, że te wszystkie sytuacje zachwiały Twoją psychiką, ale jest sens rozpamiętywania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że jakby moja rodzicielka była wzywana z takiego powodu do szkoły, to pewnie by to sobie wzięła do siebie i miałabym w domu małe piekło.

      Nie myślę o tym cały czas, ale jak widzę związek tamtych wydarzeń z moim obecnym życiem, to nie jest tak wesoło.

      Usuń
  15. Gimnazjum to najgorszy poziom edukacji (nie wiem, jak to nazwać?), jaki mógł zostać wymyślony. Od początku ich wprowadzenia były problemy i wątpliwości, więc nie rozumiem, dlaczego to dalej się utrzymuje i pomimo miliona reform dotyczących edukacji akurat to nie zostanie w najbliższej przyszłości zakwestionowane i zmienione...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Etap, szczebel...A walić to. Grzeczni uczniowie wymieszani z patologią, beznadziejni nauczyciele (oczywiście nie wszyscy) ...Przebywając wśród tych osobników NICZEGO się nie nauczyłam. A dzień, w którym po raz ostatni przekroczyłam próg tej oświatowej placówki, był najszczęśliwszym w moim życiu.
      Pewnie jesteś za przewróceniem 8 - letnich podstawówek?

      Usuń
  16. Halo, kto siedzi po drugiej stronie? Czy to... ja sama?

    OdpowiedzUsuń
  17. Gimnazjum to piekło. Chociaż ja wspominam je milej niż technikum, ale to chyba dlatego, że spowodowane wycofanie i zryta psychika w gimnazjum, odbiły się na relacjach w technikum. No i nauczycieli miałam o niebo lepszych niż w technikum. Najgorsze jest to, że nie byłoby tak źle, gdyby nie durne reformy systemu edukacji. Jak można 13-letnie, dojrzewające dziecko wrzucić do dżungli?

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzę tutaj dużo duszyczek z podobnymi doświadczeniami (najwyraźniej).
    Cóż, przesyłam zatem pozytywną energię!

    Dla innych i dla siebie.

    OdpowiedzUsuń