wtorek, 26 grudnia 2017

Ratunku! Święta!



Już kończą się ulubione dni wszystkich introwertyków, samotników, indywidualistów czy też przeciwników fałszu, hipokryzji. Miła, rodzinna atmosfera.

Zaczyna się jeszcze na co najmniej parę dni przed świętami. Wielkie porządki (bo inne dni przecież nie istnieją), wielkie gotowanie (a potem i tak sporo jedzenia się zmarnuje). I oczywiście nawet na parę godzin przed wigilijną kolacją musi znaleźć się ktoś, kto będzie zatruwał życie pozostałym domownikom, bo przez chwilę mają czelność się opierdalać.

I nadchodzi Wigilia. Zaczyna się od życzeń, wśród których przynajmniej połowa świadczy o tym, jak bardzo ludzie podobno bliscy akceptują nas takich, jacy jesteśmy. Cóż z tego, że obecny stan rzeczy jak najbardziej nam odpowiada? Na szczęście przynajmniej niektórzy z nas z wiekiem nabierają dystansu do całej tej sytuacji.
Jeśli gadki o niczym i obgadywanie ludzi nas nie interesują, to być może ostatnia nadzieja jest w jedzeniu? Lecz bywa, że i ono jednak jest chujowe.
I tak mijają kolejne dwa dni. W tym czasie co jakiś czas ewakuujemy się do łazienki lub innego chwilowo wolnego pomieszczenia, co by odpocząć od pierdyliarda donośnych głosów nadających jednocześnie.

Przynajmniej niektórzy spośród wyżej wymienionych obiecują sobie w tej chwili, że już Boże Narodzenie 2018 spędzą naprawdę po swojemu. Prawdopodobnie jednak i tak wymiękną dla świętego spokoju. Którego i tak nie będzie.

10 komentarzy:

  1. Myśląc o kończących się świętach i jutrzejszym powrocie do mojej jaskini introwertyzmu, czyli mieszkania w Poznaniu, myślę sobie, że głównie jestem przytłoczona tym, że w domu znowu jestem licealistką. Znowu jestem gimnazjalistką, dzieckiem, znowu jestem nudna, nie umiem dobić się do głosu, nie mam własnego zdania, czuję się głupia i bezsensowna. Gdy ta sama rodzina odwiedza mnie w Poznaniu, jestem innym człowiekiem. Tym, którego w miarę lubię i uważam ogólnie za tego "prawdziwego". Podejrzewam więc, że święta nigdy nie będą miały dla mnie za dużo uroku, przynajmniej dopóki będą dla mnie powrotem do lat dawnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam lubię święta. Rodzinne mam blisko i odwiedzają mnie na co dzień, ale w święta odczuwam to jakoś inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, ratunku, podpisuję się pod tym! Moje święta to był dramat. Obłuda, nieszczere życzenia i w ogólnie wszystko się skomplikowało..

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę smutny, ale też prawdziwy wpis. Tak jest co roku ale i tak jest magicznie :)
    Zaobserwowałam Twojego bloga i byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś i Ty Zaobserwowała mojego :*
    http://luxwell99.blogspot.com/2017/12/a-moment-of-peace.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie to ominęło. W ogóle w tym roku Wigilia i święta w rodzinnym gronie mnie ominęły. Właściwie spędzałam te dni samotnie. I w sumie... wcale to nie lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama prawda no ale cóż taki kraj, i tacy ludzie <3 i niema co się łudzić że to się zmieni <3 Może wzajemna obserwacja >?
    Zapraszam na nowy post<3 oraz
    Instagram.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze marudziłam na hipokryzję i tą słodką rodzinną atmosferę z ciocią, której nie znoszę, ale w tym roku uskuteczniłam absolutny brak świąt i aż trochę zatęskniłam xD

    Miło Cię odwiedzić po długiej przerwie! Teraz będzie mnie tu więcej, bo moje życie się chwilowo ustabilizowało. ;) Spełnienia marzeń w 2018 roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naczytałam się i naoglądałam o tym życiu. Coraz bardziej nas zaskakujesz :D
      Dzięki i nawzajem :)

      Usuń