środa, 19 września 2018

Trochę przemyśleń o jesieni



Jesień. No kto by pomyślał, że się zbliża? Przecież pogodę mamy typowo letnią. I wiecie, co? Przed nami jeszcze wiele ciepłych dni. Niepotrzebnie więc ostatnio wygrzebałam szaliki i rękawiczki z dna szafy. Jeszcze długo nie będą mi one potrzebnie. Porównuję tę jesień z jesienią 2016 - oj, było trochę zimno. Marzłam tamtego października podczas zwiedzania Krakowa i potem czekania na koncert Delain w tym mieście. I padało.

W moim prywatnym języku nie istnieje taki termin jak jesienna melancholia. Melancholijna jestem z natury i wszelkie rozkminy dotyczące sensu życia dopadają mnie dość często. Po co? Na co? Nie wiem, ale tak po prostu jest. To samo z depresją sezonową. U mnie nie jest sezonowa. Jest stała. Ostatnio znów próbuję terapii i leków. Nie wiem, czy kiedykolwiek ten stan się zmieni, ale próbuję jakoś poukładać swoje wnętrze.

Lubię kolorowe liście, swetry (w moim przypadku luźne, dwa rozmiary za duże), brak upałów, ciepłą herbatę, siedzenie pod kocem z książką i takie tam. Może więc ta jesień będzie fajna?

22 komentarze:

  1. Każda pora roku może być fajna, tylko musimy wykrzesać z każdego czasu w roku coś ciekawego, co jest zaletą danych miesięcy :)
    kreatywnienafotografii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ta jesień ♥ Moja ulubiona pora roku, a jej kwintesencję zawarłaś idealnie w ostatnim akapicie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam jesień, nie mogę się doczekać października kiedy wszystkie liście zmienią już kolor :D jest cudownie ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, nie obędzie się wtedy bez spacerów po parkach :)

      Usuń
  4. Też lubię wielkie swetry, kolorowe liście i wszystko o czym piszesz, ta pora roku jest najbardziej pozytywna. Nawet sobie leje deszcz, a niech leje, ja się cieszę ;)

    Strasznie jest to, że pokładamy nadzieje w farmacji. Nawet jeśli problem tkwi w duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się co do Twojego ostatniego stwierdzenia. To nie jest straszne. "Dusza" i ciało nie są od siebie oderwane, a leczenie farmakologiczne jest jedną z metod, w pewnych sytuacjach potrzebną. Przykładowo- bezpośrednim skutkiem różnych problemów życiowych może być gwałtowne obniżenie się poziomu serotoniny. W takim stanie przestajesz normalnie funkcjonować i nie postrzegasz świata tak jak przedtem. Oczywiście, tego typu problemy najczęściej mają jakąś przyczynę (mogą być one bardzo różne), którą warto się zająć. Kiedy jednak jesteś zobojętniały, przygnębiony, na niczym ci nie zależy i nie masz energii naprawdę ciężko zabrać się za rozwiązywanie swoich problemów. Bo nie widzisz w tym sensu, masz wszystko w dupie, nie chcesz niczego, nie masz siły. Poza tym, na terapii często dotyka się drażliwych kwestii, które ktoś przykładowo przez lata zamiatał pod dywan. To może być bolesny proces. W momencie, kiedy twój układ serotoninowy nie funkcjonuje prawidłowo możesz być niezdolny żeby sensownie sobie z tymi emocjami poradzić. Być może tylko przerazisz się i rozsypiesz jeszcze bardziej. W takich sytuacjach leki pomagają się pozbierać, zyskać jakąkolwiek energię i chęć, która potrzebna jest do zmian. Z czasem powoli go odstawiasz, a twój organizm jest nauczony prawidłowo produkować serotoninę. Gdyż biologicznie jest to jedna z ważnych przyczyn depresji. Oczywiście, jeżeli nie zajmiesz się swoimi problemami z czasem prawdopodobnie wróci. Niektórzy mają również w problemy z uzależnieniem od leków. Jest to jednak tylko jedna z metod stworzona po to, by mądrze z niej korzystać. Pigułki same z siebie nie rozwiążą problemów, ale wielu osobom w tym pomagają. Są różne konteksty, różne sytuacje. Nie warto generalizować.

      Usuń
    2. Tak, jesień lubię najbardziej :)

      Osobiście byłam przeciwko lekom, ale jednak trochę pomagają. Już nie jestem na przykład aż tak zestresowana jak przed ich braniem, jednak chyba psychiatra przepisała mi za dużą dawkę, bo trochę usypia i ten problem poruszę na jutrzejszej wizycie.

      Usuń
    3. Droga Wero,
      Troszeczkę źle mnie zrozumiałaś. Nie mam nic przeciwko medycynie, ona jest nam potrzebna. Szkoda tylko, że musimy jej potrzebować, że musimy na niej polegać gdy cierpi dusza.

      Usuń
    4. Rozumiem. Dzięki za wyjaśnienie ;)

      Usuń
  5. Poukładać wnętrze? Czemu oczyma wyobraźni zobaczyłam Kubę Rozpruwacza? ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że najważniejsze jest to, że próbujesz. U mnie jest tak samo ale próbuje szukać dobrych stron mimo ze chwilami jest trudno

    youtube(subskrybuj)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety jesień już jest

    https://eskucinska1.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm każda pora roku może być depresyjna. Wszystko zależy od człowieka. Mam nadzieję jednak, że u Ciebie jesień nie będzie ponura.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam podobnie, mój nastrój nie zależy od tego jaka jest pora roku. Zły może dopaść mnie nawet w najbardziej słoneczny dzień lata ;)

    amelia-bloog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym nawet, że najbardziej cierpię w upały :)

      Usuń
  10. A ja lubię lato. Lubię się wygrzewać na kocu na słoneczku, podjadać maliny z krzaków, chodzić na basen i jeździć na wakacje c:
    nieznane-miejsca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku dalekie wyjazdy odbywają się jesienią. I maliny też lubię, często podjadam je u dziadków :)

      Usuń
    2. Zdecydowanie lato to moja ulubiona pora roku, jesień jest super kiedy jest dużo słoneczka i kolorowe liście super się mienią.

      Usuń